środa, 14 września 2016

Rozdział 10

ROZDZIAŁ 10

   
 Całą noc Lenny myślała o tym co zaczął mówić Jasper Bo cię ko ... Dlaczego przerwał? Tak bardzo chciała to usłyszeć, a jednak miała co do tego obawy. Zastanawiała się co mogło się wydarzyć gdyby nie Liam, który wtargnął do biura w poszukiwaniu komórki. Jasper natychmiast wrócił do swojego pokoiku na końcu korytarza, zaś Eleanor poszła wraz z bratem do siebie. Teraz jednak żałowała, że nie poszła za Jasperem. Teraz jednak było za późno. A może nie? Zerwała się z łóżka i po cichu opuściła pomieszczenie. Szła niemal na palcach, żeby tylko nie zwrócić na siebie uwagi ochroniarzy obserwujących pałac. W końcu dotarła do korytarza na którym znajdują się pokoje dla służby. Zatrzymała się przed drzwiami do pokoju przydzielonym Jasperowi. Już podniosła rękę, żeby zapukać ale powstrzymała się. Zamiast tego ostrożnie nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte. Ostrożnie je otworzyła i zobaczyła go.... Leżał na małym łóżku wojskowym w narożniku szarego pokoju. Spał. Jego twarz była taka spokojna, zrelaksowana. Przypominał bezbronne dziecko. Wiedziała jednak jak silny i odważny jest ten z pozoru niewinny mężczyzna. Wiedziała co jest gotów zrobić byle tylko zapewnić jej bezpieczeństwo. Obok łóżka na podłodze leżała biała koszula, zaś na starym obrotowym krześle, stojącym przy drewnianym biurku wisiała marynarka. Dopiero teraz spostrzegła, że tors ochroniarza nie jest niczym osłonięty. Jego mięśnie mówiły same za siebie. Chciała się położyć obok, wtulić się w niego. Ale nie mogła. Nie wiedziała co on do niej czuje. Sama nie wiedziała co ona czuje do niego. Przyjaźń, miłość? Tak trudno to odróżnić. Mogłaby spędzić przy nim całą noc. Jednak musiała wrócić. Ostatni raz spojrzała na Jaspera i coś ją zaniepokoiło. Był nienaturalnie blady. Podeszła bliżej i delikatnie dotknęła jego czoła. Był rozpalony. Przestraszyła się. Co miała robić? Przecież nie mogła jakgdyby nigdy nic zawołać pomocy. Ale też nie mogła zostawić go samego. James! Pomyślała i szybko pobiegła po ochroniarza. Wyciągnęła go zaspanego z łóżka i zaprowadziła do pokoju Jaspera po drodze tłumacząc co się stało. James podszedł do łóżka chorego i przyłożył dłon do czoła. Następnie sięgnął z apteczki pod łóżkiem termometr. Skąd wiedział, że tam znajduje się apteczka. Rozmyślała przez chwilę Eleanor. Nie trwało to jednak długo. Rozmyślenia przerwał jej zaniepokojony głos James'a.
 - Nie jest dobrze, księżniczko. - wydusił z siebie przyglądając się śpiącemu mężczyźnie. Nie jest dobrze. Jego słowa odbijały się echem w głowie Eleanor.

-----
Tak, tak wróciłam. Teoretycznie. Rozdział krótki ... bardzo ale jest. Jeśli będą komentarze i wejścia będę pisać. Ale nie tak często jak wcześniej. Niestety egzaminy zawodowe, maturalne i inne sprawiają, że nie wiem gdzie ręce włożyć.
Pozdrawiam Was i liczę na komentarze. A może macie konkretne wyobrażenia co wydarzy się dalej. :)

poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 9

ROZDZIAŁ 9
     Rano Eleanor obudziła się cała rozpromieniona. Była 6:00. Szybko założyła białą koszulkę i czarne skórzane spodnie oraz botki na obcasie. Kiedy była gotowa pobiegła pod pokój Jaspera. Energicznie zapukała do drzwi. Długo nie otwierał więc powtórzyła czynność. Może już wyszedł. Pomyślała kiedy drzwi otworzyły się. Spojrzała na zaspanego mężczyznę, który stanął przed nią ubrany w T-Shirt i dresy. Nie wyglądał najlepiej. Może za wcześnie go obudziła. W końcu wczoraj, a raczej dzisiaj wrócili dość późno.
 - Stało się coś? - zapytał Jasper przyglądając się gościowi.
 - Myślałam, żeby powiedzieć mamie i Liam'owi. O Robercie. - powiedziała.
 - Ty decydujesz. Pamiętaj tylko, że mogą różnie na to zareagować. Lepiej też żeby nikt poza nimi o tym nie usłyszał. - powiedział lekko zachrypniętym głosem Jasper. - Chodź. - dodał zapraszając dziewczynę do pokoju. Eleanor nigdy nie odwiedzała pomieszczeń dla służby. Pokoik był wielkości 1/4 jej pokoju. Ale trzeba przyznać, że Jasper ładnie go urządził. Mężczyzna sięgnął po coś do szuflady biurka i podał księżniczce. Był to wydruk z kamery, przedstawiający jakiegoś mężczyznę.- To Stewart. Ostatnio wychwyciły go kamery w pobliżu pałacu. Nie sądzę, żeby to był przypadek. W każdym razie gdyby informacja o tym, że Robert żyje dotarła do niego zapewne nie skończyło by się to dobrze. Nie wiemy czy ktoś jeszcze z pałacu nie jest w to zamieszany. Proponowałbym raczej wyjazd w ustronne miejsce i tam powiedzenie o księciu. Takie jest moje zdanie. - Eleanor wysłuchała do końca to co miał do powiedzenia ochroniarz i skinęła głową na znak zgody.
 - W sumie moglibyśmy pojechać od razu do mieszkania. Kiedy go zobaczą na pewno uwierzą.
 - Jasne. O której mam was tam zawieźć?
 - Jak tylko wstaną. - powiedziała księżniczka.
 - Dobrze. - odparł Jasper sięgając garnitur z szafy i wyszedł do drugiego pomieszczenia. Pewnie się przebiera. Eleanor wstała i podeszła do zdjęcia znajdującego się na biurku. Przedstawiało ono Jaspera razem z jakąś dziewczyną o czarnych włosach. Była piękna, a Jasper taki szczęśliwy. Ciekawe kim ona jest. Nagle z pomieszczenia w którym zniknął ochroniarz doszedł ją odgłos kaszlu, a chwilę później do pokoju wrócił Jasper.
 - Dobrze się czujesz? - zapytała księżniczka.
 - Oczywiście. - odparł krótko. Eleanor spojrzała na niego. Nie było dobrze. Wyglądał blado, a jego oczy były bardzo szkliste. Nim jednak zdążyła powiedzieć cokolwiek Jasper otworzy drzwi mówiąc - Lepiej już chodźmy.

     Przed południem Eleanor porozmawiała z mamą i bratem. Powiedziała, że musi z nimi porozmawiać. Kiedy królowa zapytała o co chodzi powiedziała, że nie jest to dobre miejsce na to i zaprowadziła ich do samochodu. Jasper zawiózł ich do dzielnicy gdzie znajdowało się mieszkanie.
 - Nie rozumiem. Eleanor, możesz mi wytłumaczyć co tu robimy? - zapytała królowa.
 - Musimy się z kimś spotkać. - odpowiedziała księżniczka i wysiedli z samochodu. Jasper został w środku. Weszli do kamienicy a następnie do mieszkania. Wewnątrz już czekał na nich Robert. Królowa jak i Liam stanęli jak wryci.
 - Cześć mamo. - powiedział książę.
 - Niemożliwe. Ro... Synku! - powiedziała Helena i przytuliła swojego pierworodnego. - Jak to możliwe. Powiedzieli mi, że nie żyjesz.
 - Długo tu jesteś? - zapytał Liam - I skąd ty o tym wiedziałaś? - zwrócił się do Eleanor.
 - Jasper go znalazł. - powiedziała księżniczka. - Wiem od wczoraj wieczora.
 - Nie masz pojęcia jak się cieszę na twój widok bracie! - po raz kolejny odezwał się Liam tym razem jednak do Roberta.
 - Ale jak? - zapytała królowa.
 - To długa historia. Lepiej usiądźcie. - tak też zrobili. Robert opowiedział wszystko to co wczoraj powiedział Len. Wszyscy słuchali go niedowierzając.
 - Byłeś tu cały czas. - odezwała się królowa. - I nikt o tym nie wiedział.
 - Przepraszam was. Za wszystko. - powiedział ze smutkiem Robert a łzy wszystkim cisnęły się do oczu.
 - Najważniejsze, że jesteś cały. - powiedział Liam. - Wróćmy do pałacu.
 - Ma wrócić? Tak nagle? I co powiem? Cześć! Jestem książę Robert Następca Tronu. Jednak żyję. - wtrącił Robert.
 - Przecież nie będziesz się tu ukrywał. - odezwała się Helena.
 - Na razie tu zostanę. Aż nie wymyślę jak się ... ujawnić.
 - Dobrze więc. Chodź do mnie dziecko. - powiedziała królowa przytulając ponownie Roberta. - Kocham cię. Was wszystkich. Moje dzieci. - dodała obejmując dodatkowo bliźniaki.
     Wszyscy wrócili do pałacu. Mimo, że było jeszcze przed osiemnastą każdy rozszedł się do siebie. To był dzień pełen wrażeń. Eleanor jednak postanowiła jeszcze odnaleźć Jaspera. Zeszła do pokoi jednak zastała tam tylko swojego ochroniarza.
 - James? Widziałeś może Jaspera? - zapytała go.
 - Niestety nie panienko. Ale gdy go zobaczę natychmiast księżniczkę poinformuję.
 - Dziękuję. - odparła Eleanor i poszła szukać dalej. W końcu jej się udało. Znalazła go w biurze Ted'a. Siedział na krześle wpatrując się w ekran komputera.
 - Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam.
 - Przepraszam. Nie wiedziałem, że jestem jeszcze potrzebny. - powiedział, a jego głos brzmiał zupełnie inaczej niż zwykle.
 - Co tutaj robisz? 
 - Przeglądam nagrania. Nie podobają mi się częste wizyty Stewart'a w okolicy pałacu. Nie wiele rozmawialiście w drodze powrotnej. Wszystko w porządku?
 - Tak. Są po prostu w szoku. Sama nie mogę dojść do siebie.
 - Oglądać zmartwychwstanie brata to coś nowego. - powiedział Jasper.
 - Właśnie. Nie wyglądasz najlepiej. - powiedziała księżniczka.
 - To bardzo miłe z twojej strony. - odparł Jasper jakby żartując.
 - Mówię poważnie. - wstała i zbliżyła się do mężczyzny. - Pokaż. - wyciągnęła rękę w kierunku czoła Jaspera. - Masz gorączkę! - niemal to wykrzyczała. - Dlaczego nie mówisz, że źle się czujesz? Nie musisz zgrywać supermana.
 - Nic mi nie jest.
 - Chodź ze mną. - powiedziała stanowczo.
 - Jeszcze nie skończyłem. - protestował Jasper.
 - To polecenie księżniczki. - dodała. Ochroniarz wstał i ruszył za księżniczką. Na prawdę nie czuł się najlepiej, ale to on miał się opiekować nią. Nie odwrotnie. Eleanor zaprowadziła go do jej pokoju i kazała mu usiąść na kanapie. - Zaczekaj tu chwile. - powiedziała wychodząc z pokoju. Po chwili pojawiła się tam z powrotem. - Weź to. - dała mu do ręki dwie tabletki i wodę. Mężczyzna zrobił to co powiedziała. Eleanor usiadła obok niego. - Dziękuję.
 - To ja powinienem dziękować.
 - Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo pomogłeś mojej rodzinie. Wszyscy jesteśmy ci naprawdę wdzięczni. Nie wiem tylko dlaczego to robisz. Przecież plan był inny. Nie wiem już, który Jasper jest prawdziwy. Szantażysta, który przespał się z moją matką i chciał mnie okraść czy dosyć dobry detektyw, który pokazał że tak naprawdę potrafi zachować się właściwie. W sumie, nadal nie rozumiem dlaczego zrezygnowałeś z Mandy, znaczy Samanthy i waszego planu. Przecież miałeś okazję zwiać. Dlaczego tego nie zrobiłeś? - spojrzała na Jaspera, który zbladł jeszcze bardziej. Czuła wyrzuty sumienia. Dręczy go tymi pytaniami i wspomnieniami a przecież on jest chory. Po chwili usłyszała zachrypnięty głos swojego towarzysza.
 - Zrezygnowałem z tego bo cię ko... - przerwał na moment. - Bo cię szanuję.


Chwila wolnego i jest rozdział. Na umilenie czekania do weekendu
na kolejny.
Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy.
Pozdrawiam.

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 8

ROZDZIAŁ 8
     - Muszę go zobaczyć. - wyjąkała w końcu Eleanor nie podnosząc głowy z ramienia Jaspera. Ten tylko spojrzał na księżniczkę.
 - Nie widziałem się z nim jeszcze. - powiedział.
 - Jak to? - zerwała się. - To skąd wiesz, że on żyje? - Jasper wyciągnął dokumenty włącznie z fałszywym dowodem.
 - Dodatkowo reakcja Beck'a potwierdziła, że mam rację.
 - Gdzie on jest? - zapytała księżniczka przeglądając wręczone jej dokumenty.
 - Znalazłem to w jednym z mieszkań w starej dzielnicy. Wynajmuje je twój chłopak. - powiedział z bólem. Chłopak. Eleanor milczała dłuższą chwilę po czym powiedziała.
 - Jedziemy tam. - wstała gwałtownie z łóżka sięgając krótką marynarkę. Jasper jednak nie ruszył się z miejsca. - Pośpiesz się. - ponagliła jednak ochroniarz wciąż nie zmieniał pozycji.
 - Nie sądzisz, że najpierw trzeba powiedzieć Liam'owi i królowej? - powiedział powoli.
 - Liam jest na randce a mama... Od jakiegoś czasu ciągle gdzieś jeździ i bawi się w berka z Cyrus'em. - odpowiedziała Eleanor - A teraz! Jedziemy! - powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju. Jasper nie miał wyboru. Musiał z nią jechać. Może będzie to okazja do rozmowy. Może mu wreszcie wybaczy.
     Wyszli z pałacu. Jasper oddalił się na chwilę, aby podjechać samochodem pod wejście. Księżniczka usiadła z przodu.
 - Jesteś pewna? - zapytał zatroskany Jasper.
 - Tak. - powiedziała krótko i ruszyli. Było późno. Kiedy wyjechali z centrum Londynu w miejsce gdzie praktycznie nie było oświetlenia, serce księżniczki zaczęło bić szybciej z przerażenia. Spojrzała na Jaspera, który w skupieniu prowadził samochód, skręcając w odpowiednie uliczki. W końcu samochód zatrzymał się.
 - To tutaj. - poinformował ochroniarz. Księżniczka powoli otworzyła drzwi samochodu. - Możemy wrócić tu kiedy indziej. - dodał jednak Eleanor wyszła z samochodu. To samo zrobił Jasper. Weszli do kamienicy. Smród z wnętrza odrzucił księżniczkę. Jak ludzie mogą tu mieszkać? Jak Robert może tu mieszkać? Stanęli przed drzwiami. Eleanor z nerwów wykręcała pasek sukienki we wszystkie strony. Jasper zapukał do drzwi. Nikt nie otworzył. Ochroniarz powtórzył tą czynność jednak wciąż nie było rezultatu. Nacisnął ostrożnie klamkę. Drzwi były otwarte. Pierwszy do środka wszedł Jasper. W razie konieczności będzie miała gdzie uciec. W salonie nic się nie zmieniło od południa. Z wyjątkiem tego, że na kanapie leżała teraz kurtka. Z głębszej części pokoju było słychać muzykę. Doszli tam a Eleanor stanęła w bezruchu. Był tam. Spojrzał na nią równie zszokowany co ona. Łzy po raz kolejny napływały jej do oczu.
 - Lenny. - usłyszała tak dobrze znany jej głos, który po tym czasie przywrócił wspomnienia. - Skąd ty się tutaj wzięłaś? - spojrzał na nią czule a następnie nieco surowszym wzrokiem zmierzył jej partnera.
 - Braciszku. - wyszeptała Eleanor i podeszła do Roberta wtulając się w niego. - Tęskniłam za tobą. - czuła się teraz jak mała dziewczynka.
 - Nie rozumiem. Jak się dowiedziałaś? - zapytał książę kiedy Eleanor odsunęła się od niego.
 - Ważniejszym pytaniem jest chyba dlaczego nie dałeś znaku, że żyjesz. Przecież widziałeś jak nam ciężko. Myślałam, że cię już nigdy nie zobaczę. Najpierw straciłam ciebie, później tatę. Właśnie tatę. Nie było cię nawet na pogrzebie. - zaczęła księżniczka.
 - Byłem. - powiedział książę. - Ludzie potrafią się dobrze maskować. Po za tym ochrona na pogrzebie nie była pierwszej klasy. - dodał zerkając na Jaspera, który wciąż stał z boku obserwując sytuację.
 - Jak to możliwe, że nikt cię nie rozpoznał? - zapytała Eleanor.
 - Może usiądźmy. - powiedział książę wskazując kanapę. Tak też zrobili.
 - Zostawię was samych. - odezwał się Jasper. Księżniczka odwróciła się w jego kierunku i skinęła głową.
 - Twój chłopak? - zapytał ni stąd ni zowąd Robert.
 - To długa historia ale nie. Powiedz lepiej dlaczego się ukrywałeś.
 - Mój śmigłowiec zatonął. Nie bez powodu zresztą. Ktoś się do tego przyczynił.
 - Wiem nawet kto. - powiedziała Len przypominając sobie spotkanie z mniemanym mordercą brata.
 - Też wiem. Dlatego właśnie się nie pokazywałem. Wracając. Śmigłowiec zaczął spadać, zgłaszałem sytuację ale bez odzewu. W ostatniej chwili udało mi się wyskoczyć. Szczerze nawet nie pamiętam dokładnie jak to się stało. Człowiek w takiej sytuacji robi różne rzeczy. W każdym razie udało mi się dopłynąć do brzegu. Obudziłem się na plaży, niedaleko domu Beck'a. Poszedłem tam i poprosiłem o pomoc. Powiedziałem mu co się stało a on kazał mi się przespać. Tak zrobiłem. Rano usłyszałem w wiadomościach o mojej śmierci. Pierwszą myślą było to, że muszę do zadzwonić. Do ciebie Lenny. Ale później coś podkusiło mnie, żebym wykorzystał sytuację i sprawdził co ludzie będą dalej pisać. Dziecinne co nie? Beck załatwił mi mieszkanie tutaj. Z dala od centrum. W miejscu gdzie nie zamieszkał by książę. Jakiś czas później doszły do mnie wieści o tym, że popełniłem samobójstwo. Wiadome stało się wtedy dla mnie, że to naprawdę nie był wypadek. Zacząłem szukać i dotarłem do kolesia, który znał się na dronach. Poszperałem dalej, podpuściłem kilka osób i dowiedziałem się, że to on zatopił śmigłowiec z rozkazu pochodzącego z pałacu. Na początku myślałem, że to Cyrus, ale kiedy dotarło do mnie, że ma raka skreśliłem go z listy.
 - Wiedziałeś, że jest chory? - wtrąciła się Eleanor.
 - Ma się te znajomości. - kontynuował. - Ta sytuacja z tatą była najtrudniejsza. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem być przy was, ale to potwierdziło że przyszły morderca jest kimś z pałacu. Wszystko zmieniła informacja, że ty i Liam możecie nie być dziećmi taty. Jego śmierć. Właściwie to pogrzeb sprawił, że zacząłem myśleć, że za wszystkim stoi Ted Pryce. Jego zachowanie było bardzo dziwne wtedy. Nie chciałem jednak się ujawniać. Później ten ochroniarz - kiwnął głową w kierunku drzwi, którymi wyszedł Jasper. - zaczął prowadzić śledztwo. Sprawdzał wszystkie kamery i w końcu odkrył prawdę. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko. Po akcji na stadionie chciałem wrócić, ale nie wiedziałem jak. Po śmierci taty Beck miał sprawdzić co z tobą. Teraz też. Nie gniewaj się na niego bo to był mój pomysł. Lenny. Nawet nie wiesz jak mi przykro. - objął siostrę.
 - Wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać. - siedzieli tak do pierwszej w nocy. Księżniczka opowiedziała bratu sytuację w pałacu, o ich matce, jak zaplanowali zemstę na Tedzie. - Wróć ze mną powiedziała kiedy skończyła.
 - Nie mogę od tak wrócić. Najpierw muszę porozmawiać z mamą i Liam'em. Masz racje. Czas odzyskać dawne życie, ale nie dziś. - powiedział Robert. - Jedź do domu. Prześpij się a jutro - spojrzał na zegarek - dzisiaj - poprawił się - przyjedźcie razem.
 - Dobrze - powiedziała Eleanor i uściskała brata - Cieszę się, że nic ci nie jest. - dodała i wyszła z mieszkania. Spodziewała się, że przed drzwiami spotka Jaspera, jednak go tam nie było. Zeszła na dół do samochodu. Otworzyła powoli drzwi.
 - Tu jes... - przerwała kiedy zobaczyła, że ochroniarz śpi. Oparty był o fotel a jego twarz była zwrócona w jej stronę. Wyglądał tak spokojnie. Przyglądała mu się przez chwilę po czym zaczęła delikatnie szturchać jego ramię. - Jasper - powiedziała, a ten natychmiast się zerwał.
 - Wracamy? - zapytał przecierając oczy. Księżniczka skinęła głową. - Wszystko wporządku? - dodał.
 - Oczywiście. Mój brat żyje. - powiedziała z uśmiechem, po czym w myślach dodała A ty jesteś przy mnie.



Poznajcie "mojego" Roberta.
Piszcie co sądzicie na temat jego historii i rozdziału.
Pozdrawiam.

wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 7

ROZDZIAŁ 7
     Jasper podjechał pod mieszkanie. Była to nieciekawa okolica. Mało kto przyjeżdżał tu z własnej woli. Kamienica której szukał była bardzo starym budynkiem. Wejście do środka nie sprawiło problemy z powodu braku drzwi, które jak można było zauważyć rozleciały się ze starości. Wszedł na klatkę schodową. Unoszący się tam niezbyt przyjemny zapach przypomniał mu dzieciństwo. W Vegas mieszkał w podobnym miejscu, w dzielnicy w której wychodzenie o zmroku wiązało się z możliwością zostania okradzionym albo pobitym. Połamane poręcze, kruszące się schody, nie przyjazne rysunki i napisy na ścianach tworzyły to miejsce. Bez problemu znalazł mieszkanie. Zapukał ostrożnie lecz odpowiedziała mu cisza. Nacisnął po woli klamkę szykując jednocześnie broń. Ostrożnie wszedł do środka. Całość tworzył jeden pokój, który był zarówno salonem, sypialnią i kuchnią. Nie przypominało ono jednak dawnego mieszkania Jaspera. Wnętrze było nadzwyczajnie urządzone i czyste. Zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Na wprost stała wielka szafa, a obok niej wisiała mała półka ze zdjęciami. Podszedł bliżej. To co zobaczył wprowadziło do w niemałe zdziwienie. Jedna z fotografii przedstawiała trójkę rodzeństwa Henstridge razem z Beck'iem. Wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych. Jego uwagę przykuł niesamowity uśmiech młodej, ciemnowłosej dziewczyny obejmującej swojego starszego brata. Odłożył zdjęcie i wziął kolejne na którym znajdował się książę Robert z Beck'iem. Obydwoje się uśmiechali, jednak książę wyglądał nieco inaczej. Jasper spojrzał na datę zrobienia zdjęcia. Dzień jego wykonania wypadał na 23. sierpnia 2015 podczas gdy książę zginął w kwietniu 2015. To niemożliwe. Pomyślał Jasper przeglądając pozostałe rzeczy. W jednej z szuflad znalazł kopię aktu zgonu Roberta, wycinki z gazet na temat jego śmierci i co ważniejsze informacje na temat Ted'a Pryce'a oraz mężczyzny, który przyznał się do jego morderstwa. Szukając dalej dotarł do danych śmigłowca, który pilotował w dniu wypadku oraz zdjęcia pewnej plaży. W szufladzie niżej znajdował się kask ochronny pilota z podpisem H.R.H. R. Henstridge. Zdecydowanie należał do księcia, jednak to co znajdowało się pod nim sprawiło, że Jasper ledwo utrzymał się na nogach. Znajdowały się tam bowiem dokumenty księcia wliczając w to paszport, dowód oraz identyfikator wojskowy. Dodatkowo obok nich był jeszcze jeden dowód ze zdjęciem Roberta jednak zmieniły się dane. Jego nowe imię brzmiało Brian Rich. Dzięki temu Jasper spokojnie poskładał wszystko w całość. Robert żył! A w ukrywaniu pomagał mu Beck. Ale dlaczego nie wrócił do pałacu? Rzucił okiem na wycinek o aresztowaniu Ted'a. Czyżby wiedział, że za tym wszystkim stał Pryce? Nie czekając ani chwili zabrał zdjęcie Beck'a z księciem oraz jego dokumenty i wybiegł z kamienicy. Wsiadł do samochodu i pojechał w kierunku pałacu.  Muszę im o tym powiedzieć.
     
Eleanor była w szoku. Jak to Robert żyje? To niemożliwe. Przecież by ich nie zostawił. Spojrzała na Beck'a ten jednak mierzył wzrokiem Jaspera, który stał na wprost nich. Nie mógł kłamać. Może Frost nie jest aniołkiem ale Eleanor mu ufała. Przynajmniej w tej kwestii. 
 - Lenny. - zwrócił się do niej Beck. Zdrobniale wypowiedziane imię i pełen politowania wzrok sprawiły, że jeszcze bardziej uwierzyła Jasperowi. Chciało jej się płakać i krzyczeć.
 - Jak mogłeś? - wrzasnęła w kierunku Beck'a a łzy cisnęły jej się do oczu. - Dlaczego nie wrócił? Nie pozwoliłeś mu?
 -Lenny. - próbował załagodzić sytuację Beck. - To nie tak. Robert tego chciał.
 - Chciał żebym cierpiała! Żebyśmy wszyscy cierpieli! Mógł chociaż zadzwonić. - teraz łzy nie dały za wygraną i popłynęły jej po policzkach. Beck zbliżył się do niej z zamiarem przytulenia jednak księżniczka odsunęła się od niego.
 - Jego śmigłowiec naprawdę zatonął. Jednak Robert zdążył się ewakuować. Z tego co wiem wypłynął na plażę niedaleko mojej posiadłości. - kontynuował Beck - Przyszedł do mnie. Powiedział, że ktoś chce go zabić. Błagał o pomoc. Zrobiłem to. Chcieliśmy wrócić do pałacu rano, kiedy odzyska siły ale zdążyła się rozejść wieść o jego śmierci. Postanowił to wykorzystać do odkrycia prawdy kto za tym wszystkim stoi.
 - Przestań! - przerwała mu Eleanor. - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. - dodała i wróciła do swojego pokoju.
     - Nie mogłeś pogadać najpierw ze mną? - wyrzucił Jasperowi Beck. - Musiałeś jej powiedzieć. Teraz płacze przez ciebie. Rozbiłeś ją.
 - Tym razem nie ja. - odparł spokojnie Jasper i poszedł w kierunku pokoju księżniczki. Zapukał delikatnie w drzwi.
 - Odejdź. - usłyszał zachrypnięty głos. Zamiast wykonać polecenie otworzył ostrożnie drzwi. Eleanor siedziała na łóżku. Głowę ukryła w dłoniach?
 - Przepraszam. Pomyślałem, że musicie wiedzieć. - zaczął powoli. Eleanor podniosła głowę.
 - Cieszę się, że jego śmierć nie jest prawdą. Mój brat żyje. - uśmiechnęła się delikatnie - Tylko dlaczego się nie odezwał. Przecież widział, że cierpimy. Wiedział, że za nim tęsknie. - Jasper wyciągnął z kieszeni zdjęcie, które zabrał ze sobą i wręczył je księżniczce.
 - Zostało zrobione cztery miesiące po wypadku. - powiedział, kiedy księżniczka zabierała papier. Wpatrywała się w nie przez chwilę kiedy nagle jedna łza spadła z jej policzka rozpryskując się na fotografii. Ochroniarz usiadł koło niej i delikatnie pogładził jej włosy. Księżniczka oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Czuła się bezpiecznie. Tak naprawdę.

Nie za długi ale jest. :D
Tak widzę historię Roberta.
Dziękuję, za wszystkie miłe słowa w komentarzach przy
poprzednich rozdziałach.
Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy.
Mam nadzieję, że i tym razem Was nie zawiodłam.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 6

ROZDZIAŁ 6
     W pewnym momencie drzwi ponownie się otworzyły. Gwałtowne wejście kogoś sprawiło, że księżniczka natychmiast odsunęła się od Beck'a. 
 - Eleanor ... - powiedział przybysz ale zamilkł nim nawet dokończył jej imię. Serce księżniczki zaczęło bić jeszcze szybciej. Do jej pokoju wszedł Jasper. Jego włosy były potargane i wilgotne. Mokra w niektórych miejscach była też jego koszulka. Wyglądał jednak bardzo świeżo. Jakby właśnie wyszedł spod prysznica.
     Tak właśnie było. Po tym co powiedział księżniczce wrócił do przydzielonego mu pokoju. Nie było to pomieszczenie duże, lecz wystarczające. Dzień jego pracy się skończył. Chociaż nie. Praca ochroniarza nigdy się nie kończy. Jedynym momentem wytchnienia jest sen, który w każdej chwili może zostać przerwany. Był zmęczony. Całe dnie na nogach, zero odpoczynku. Wziął więc w rękę luźne, szare dresy i biały T-Shirt i ruszył pod prysznic. Gorąca woda sprawiła, że od razu poczuł się lepiej. Ale tylko fizycznie. Wciąż myślał o tym co powiedział Len. Może był za ostry? Miała prawo dowiedzieć się czegoś o jego ojcu, ale mogła go zapytać. Prowadzenie śledztwa za jego plecami nie było konieczne. Wyrzuty sumienia jednak nie dawały mu spokoju. Nie bez powodu się mówi, że prysznic to najlepsze miejsce na rozmyślenia. Muszę z nią porozmawiać. Bez wahania wyszedł spod prysznica, szybko zakładając spodnie, koszulkę i niemal biegiem ruszył w kierunku sypialni księżniczki.
     - Jasper! Co ty tu robisz? - jako pierwsza odezwała się księżniczka.
 - To nic ważnego. Może zaczekać do jutra. - odpowiedział mężczyzna wycofując się na korytarz.
 - Nie! Zaczekaj. - dodała Eleanor idąc w kierunku ochroniarza. Beck spojrzał na nią zdziwiony. Przerwała ich pocałunek, żeby pogadać z tym gościem? Przecież on nawet nie jest już jej ochroniarzem. Po za tym Eleanor nigdy nie przejmowała się tym, że ktoś ją obserwuje podczas obściskiwania się z kimś innym. Wręcz przeciwnie. Chciała w ten sposób zwrócić uwagę. A tu nagle jakiś facet wchodzi do jej pokoju jak do swojego i przerywa im coś takiego!
 - Lenny? - wyjąkał w końcu Beck. Księżniczka jednak nie zwróciła na to większej uwagi.
 - O co chodzi? - zwróciła się do Jaspera.
 - Ja tylko ... - zaczął ale od razu przerwał. - Przepraszam. - powiedział łagodnie i wyszedł. Jak zwykle. Mówi coś i ucieka. Księżniczka jednak zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Odwróciła się do Becka.
 - Nie wiem dlaczego tu jesteś, ale w pewnym sensie nawet się cieszę. - powiedziała przygryzając wargę.
 - Tylko w pewnym sensie? - podszedł do niej i objął ją w pasie.

     Następnego dnia Jasper postanowił skupić się na pracy. I na Beck'u. Ten facet nie dawał mu spokoju. Korzystając chwili wolnego kiedy to Liam po raz kolejny flirtował z Willow postanowił sprawdzić dane dotyczące Beck'a. Od kiedy Ted Pryce został skazany nikt nie zajmował jego biura, nie było jeszcze nowego szefa ochrony. Dlatego też Jasper miał drogę wolną do komputera gdzie znajdowały się wszystkie informacje na temat osób z którymi kiedykolwiek spotkała się rodzina królewska. Nad znalezieniem chłopaka Eleanor nie musiał się wielce natrudzić. To co tam znalazłnie było ani trochę przydatne. Nie wierzę, że wrócił tutaj żeby być z Eleanor. Doskonale wiedział jak wyglądała sprawa z Beck'iem dzięki Liam'owi, który w pewnym sensie wspierał go w odzyskaniu księżniczki. Oprócz danych rzucił mu się jeszcze jeden drobiazg. Wiedział, że dom Beck'a znajdował się na wsi ale okazało się, że wynajmuje też mieszkanie niedaleko Londynu. Był bogaty. Ale po co komu mieszkanie i to w dodatku tak nie ciekawej okolicy. To zaintrygowało Jasper'a do tego stopnia, że postanowił to natychmiast sprawdzić.
 - Liam. - zwrócił się do księcia, który był zajęty rozmową ze swoją partnerką. Książę spojrzał na niego pytająco. - Nie będziesz teraz nigdzie wychodził?
 - Nie - odparł krótka Liam.
 - To dobrze mam coś do załatwienia. Wrócę za godzinę. - powiedział wychodząc z pałacu.

     Eleanor obudziła się obok Beck'a. Było w nim coś co kochała. Ranek spędzili na rozmowie i innych "zabawach".
 - Może jakaś impreza? - zapytała kiedy zbliżał się wieczór. Miała być to pewnego rodzaju próba. W  końcu powiedział, że zaakceptuje ją taką jaka jest.
 - Lenny... - zaczął. Po chwili zorientował się jednak jaki plan ma księżniczka. - W sumie czemu nie. - dokończył a księżniczka uśmiechnęła się szeroko. Może naprawdę ją zaakceptował ze wszystkimi jej wadami. Zaczęły się przygotowania na imprezę. Len wybrała oczywiście krótką, lekko pozłacaną sukienkę a do tego wysokie czarne szpilki ze złotymi ćwiekami. Już mieli wychodzić kiedy w korytarzu spotkali Jaspera. Mężczyzna był wyraźnie czymś podekscytowany.
 - Ty! Wiedziałeś! - ochroniarz wrzasnął w kierunku partnera księżniczka. Ten nie wiedział o co mu chodzi. - Wynająć mieszkanie tylko po to żeby nikt się nie dowiedział. Jak mogłeś patrzeć jej w oczy - tu rzucił przelotne spojrzenie w kierunku Eleanor - pocieszać gdy płakała wiedząc, że nic z tego nie było prawdą. - Beck w końcu zorientował się o co chodzi.
 - Ale jak? - zapytał zszokowany.
 - Nie wszystko można ukryć. - dodał ciszej Jasper.
 - Chwila! O czym wy mówicie? - wtrąciła się księżniczka.
 - Powiedz jej. - zwrócił się do Beck'a Jasper. Beck jednak pokręcił głową. - Chodzi o twojego brata. - zaczął spokojnie Jasper.
 - Liama? Co z nim? - zapytała się dziewczyna.
 - Nie o Liama. - kontynuował Jasper. - O Roberta. - dodał powoli obserwując uważnie Eleanor. Na jej twarzy było widać zarówno smutek jak i ciekawość, dlatego powoli kontynuował. To co miał właśnie powiedzieć zmieni wszystko. - On żyje!


Mała niespodzianka. Zamiast jutro nowy rozdział dzisiaj!
Mam nadzieję, że się spodoba.
Piszcie w komentarzach co o tym wszystkim sądzicie i jak myślicie co
wspólnego (w moim opowiadaniu) ze zniknięciem Roberta ma Beck.
Pozdrawiam. :)

Rozdział 5

ROZDZIAŁ 5

 - Wszystko w porządku? - Eleanor usłyszała za plecami znajomy głos. Odwróciła się w jego kierunku. Stał przed nią Jasper. Jak zwykle w garniturze, jednak musiał gdzieś zgubić krawat, ponieważ góra koszuli była niedbale pognieciona. Ten widok przypomniał jej urodziny. Krawatem zawiązał wtedy bramę w tunelach, żeby Mandy nie mogła uciec. Bolesne wspomnienia wróciły. Dwie osoby do których czuła coś więcej oszukały ją. Księżniczka zorientowała się, że tylko patrzyła na niego nie dając mu odpowiedzi.
 - Tak. Wszystko okej. - powiedziała zachrypniętym głosem. - Ted dostał to na co zasłużył.
 - Ulżyło ci z tego powodu. To dobrze. Musisz tylko pamiętać, że ...
 - Że Ted mógł mieć wspólnika. - przerwała mu - Pamiętam. Nie musisz się martwić. Nie jesteś już moim ochroniarzem. - powiedziała. Chłopakiem też nie, choć gazety myślą inaczej. 
 - Wiem. - odparł lekko zmieszany. Pierwszy raz usłyszała w jego głosie coś innego. Jakby bał się o czymś mówić. W sumie jego głos przypominał nieco moment kiedy powiedziała mu, że jak to wszystko się skończy ma wyjechać. Okej. Odpowiedział wtedy głosem pełnym ... tego co teraz. Smutek? Nie to było coś więcej. Na język cisnęło jej się to samo pytanie, które zadał jej przed chwilą. Wszystko w porządku? Według niej nie było. Ale zadając to pytanie wyjdzie na to, że jej zależy. Zależy? Nie mogło jej zależeć. Nie po tym wszystkim. - To ja już pójdę. - przerwał milczenie Jasper i ominął ją pewnym krokiem.
Po powrocie do pokoju wciąż nie mogła przestać myśleć. Coś było nie tak. Jedyną osobą, która mogła coś wiedzieć był jej brat. Nie czekając ani chwili poszła do pokoju Liam'a. W sypialni jednak nikogo nie było. W drodze powrotnej spotkała królową.
 - Mamo. Widziałaś może Liam'a? - zapytała.
 - Tak. Rozmawiałam z nim przed chwilą. Jest na dole. Rozmawia z Wilheminą. - To ta nowa dziewczyna Liam'a? Pomyślała księżniczka. Jak im zajmie pięć minut to przecież się nie obrażą.
 - Dzięki. - rzuciła w kierunku matki i ruszyła w kierunku salonu nie zwracając uwagi na to, że królowa jeszcze coś do niej mówiła. Książę znajdował się dokładnie tam gdzie widziała go Helena. Z dziewczyną.
 - Cześć - powiedziała z uśmiechem księżniczka. - Jestem Len. - przedstawiła się.
 - Willow. - odpowiedziała dziewczyna także się uśmiechając.
 - Miło mi cię w końcu poznać. - zwróciła się do niej a następnie skierowała wzrok na brata. - Mogę cię prosić na chwilę?
 - Jasne. - powiedział a następnie ściszył głos i zwrócił się do Willow. Po chwili pojawił się obok siostry.
 - Taka laska poleciała na ciebie? Jakim cudem?
 - Masz jakąś sprawę czy chcesz się ponabijać. Bo jeśli to drugie to może zaczekać. - powiedział odwracając się od siostry.
 - Dobra. Przepraszam. Wiesz może co się dzieje z Jasperem? - zapytała.
 - Nie no ludzie co z wami!? - podniósł głos - Najpierw Jasper pyta o ciebie. Jak się czujesz itp. a teraz ty pytasz o niego. Co ja encyklopedia uczuć jestem? Moglibyście pogadać to wszystko byście wiedzieli. - Gdyby to było takie proste. Pomyślała Len. Liam spojrzał na siostrę i pokręcił głową. - Wiem tylko, że chodzi o jego ojca. - Ojca? Nie wiedziała wiele o jego rodzicach. Właściwie tylko to, że mieszkają w Vegas i są, no cóż, kanciarzami jak to określił sam Jasper. Pytanie tylko czy to co mówił było prawdą.
 - Co z nim? - zapytała dociekliwie Eleanor.
 - Z kim? - spytał Liam.
 - No z jego ojcem.
 - Nie wiem. Wiesz jaki jest Jasper. Mówi tylko kiedy musi. - To była prawda. Od czasu aresztowania, które ona sprowokowała, mówił mało a od kiedy dowiedziała się o planie kradzieży jeszcze mniej. Tylko na początku był inny. Kiedy kazał jej chodzić po śniadanie, albo krytykował jej ubiór. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. To było tylko częścią planu. A może to był prawdziwy Jasper Frost?
 - Taaa. - mruknęła cicho księżniczka. Wie, że chodzi o jego ojca. To już coś. - Wiesz może jak nazywa się jego tata?
 - Pewnie Frost. - odpowiedział Liam wzruszając ramionami. Widać, że humor mu dopisywał.
 - Brawo panie detektywie! Nie wpadłabym na to. - powiedziała z ironią Eleanor.
 - Co ty byś beze mnie zrobiła. - dodał i poszedł do Willow. To byłby koniec rozmowy. Ale wciąż istnieje osoba, która może jej pomóc w śledztwie. Pan Hill! 
     Tak jak pomyślała tak zrobiła. James pomógł jej poszukać czegoś na temat rodziców Frost'a. Jednak jedyne co znaleźli było to, że niejaki Jonathan Frost siedział w więzieniu za bójkę w jednym z kasyn w Vegas.

     Minęły dwa dni a Eleanor nie dowiedziała się niczego nowego. Wychodziła właśnie z pokoju, kiedy wpadła na kogoś. Tym kimś był Jasper.
 - Ja właśnie do Waszej Wysokości.
 - Tak?
 - Nie musisz przeszukiwać internetu i baz danych, żeby dowiedzieć się o moim ojcu. - powiedział a księżniczka zastygła w bezruchu. Nie wiedziała co powiedzieć. - Pochodzi z Vegas. Lubi hazard i nie raz już za to siedział. Wyrzucił mnie z domu kiedy miałem trzynaście lat. Przez pięć lat mieszkałem u ciotki, a potem znalazłem prace jako ochroniarz w kasynie w którym najczęściej grał mój ojciec. Kiedy się o tym dowiedział wkurzył się jeszcze bardziej. Wtedy postanowiłem, że będę lepszy od niego. Niedawno słyszałem, że kręci się w Londynie. Nie wiem jeszcze co tu robi ale to tylko kwestia czasu. Czasami wystarczy zapytać. - skończył i odszedł. Po prostu odszedł. Eleanor stała jeszcze jakiś czas myśląc o tym co się przed chwilą wydarzyło. Wystarczyło zapytać. - Muszę się napić. - powiedziała do siebie wracając do pokoju. W barku wciąż miała schowany zapas alkoholi. Wzięła do ręki butelkę czystej i nie szukając nawet kieliszka wzięła łyk z butelki.
W pewnym momencie drzwi jej pokoju otworzyły się, a w nich pojawił się Beck. Księżniczka siedziała w fotelu dopijając alkohol. Zaraz, zaraz. BECK! Wyprostowała się natychmiast. Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i pokręcił głową. Podszedł bliżej i odebrał butelkę. Po chwili usiadł na fotelu obok wciąż obserwując księżniczkę. 
 - Przemyślałem sprawę. - przerwał ciszę Beck. - Nie mogę cię zmienić. Jesteś jaka jesteś i za to cię pokochałem. - Eleanor patrzyła na niego nie dowierzając. Zazwyczaj po narkotykach miała halucynacje. Czyżby już nawet alkohol sprawiał, że widzi to co nie istnieje. - Lenny. Powiedz coś. Przepraszam cię. - wyciągnął dłoń w jej stronę i pogładził po pliczku. Na jego dotyk zadrżała.
 - Nie wierzę. - powiedziała po chwili. - Po co przyjechałeś? Znowu chcesz się zabawić, a potem powiedzieć, że nie pasujemy do siebie, że mam się zmie.. - nie zdołała dokończyć zdania. Na swoich ustach poczuła jego. Jej mięśnie natychmiast się rozluźniły poddając się tym samym pocałunkowi.


Zachęcam do komentowania i udostępniania.
Im nas więcej tym większa frajda z pisania. :)

niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 4

ROZDZIAŁ 4 

     Zbliżała się północ. Noc była tego dnia wyjątkowo zimna. Minął już tydzień od wydarzeń na stadionie. Dzisiaj miał się odbyć proces Ted'a Pryce'a. Siedem dni zdawało się trwać wieki. Wreszcie wszystko się skończy. Tak naprawdę. Myślała Eleanor siedząc na balustradzie balkonu. Ubrana była tylko w cienką sukienkę dlatego przy każdym porywie wiatru zaczynała drżeć. Jednak był to przyjemny dreszcz. Świerze powietrze i widok ogrodów królewskich sprawiał, że czuła się zrelaksowana. Nie przeszkadzała jej nawet wszechogarniająca cisza w której jedynym słyszalnym dźwiękiem był szum wiatru. Cudownie.
     
Jasper także tej nocy nie mógł zasnąć. Jego jednak dręczyło coś innego. Doszły go słuchy, że jego ojca widziano w Londynie. W to miejsce mogło go sprowadzić tylko jedno. Dobra robota. Wiedział, jednak że w jego rodzinie nie istniało coś takiego jak legalna praca. On pierwszy zaczął pracować normalnie. Myślał wtedy, że wyszedł na prostą, że nie popełni błędu rodziców. Zapewne było by tak, gdyby nie poznał Samanthy i się w niej nie zakochał. Sprawa z diamentem wydawała się idealna. Gdyby wszystko było tak jak to zaplanowali byłby teraz pewnie na Karaibach razem z - tak jak mu się kiedyś wydawało - miłością swojego życia. A jednak jest tutaj. Jedna dziewczyna sprawiła, że porzucił wszystkie plany, a teraz jego ojciec może to wszystko zepsuć. Wiedział, że musi się z nim spotkać. Nie widzieli się od wielu lat. Trudno było mu jednak wyobrazić sobie tą sytuację. Jego dzieciństwo nie było łatwe. Ciągły strach, kłótnie, obecność ludzi zaangażowanych w niejedno przestępstwo. Nigdy im tego nie wybaczy. Wyjrzał przez okno. Księżyc był tak jasny, że aż oślepiał. Postanowił przejść się po ogrodach. Od kiedy został tu ochroniarzem, ogrody stały się jego miejscem wytchnienia. Dalekie od dawnych trosk. Założył więc marynarkę i ruszył przed siebie.
     Księżniczka w oddali usłyszała jakiś dźwięk. Podniosła się gwałtownie. W pałacu nikogo nie zauważyła. Odwróciła się w kierunku trawników znajdujących się za pałacem. W niewielkiej odległości od muru zobaczyła cień. Ktoś tam był. Wystraszyła się. Kto w środku nocy chodzi po dworze? Pomyślała jednak, że może być to jeden z ochroniarzy patrolujących tereny przy pałacowe. Posiedziała jeszcze kilka minut i wróciła do swojego pokoju.
 - Dzisiaj to się skończy. - powiedziała do siebie oddychając z ulgą.

     Ranek nastał szybciej niż można by się spodziewać. Równo w południe wszyscy mieli się stawić przed sądem. Jako pierwsza sypialnie opuściła królowa.
 - Rachel! - zawołała. Kobieta natychmiast pojawiła się przy niej. - Czy król jedzie z nami?
 - Tak, Wasza Wysokość. Wczoraj słyszałam jak mówił o rozprawie, a potem kazał podjechać samochodem pod samo wejście do pałacu.
 - Ciekawe co znowu wymyśli. - dodała cicho Helena. - Eleanor - zwróciła się do córki, która właśnie wyszła ze swojego pokoju. - Gotowa na dzisiaj?
 - Oczywiście.
 - Doskonale. Widziałam cię wczoraj na balkonie. Wszystko u ciebie w porządku? - zapytała podchodząc do księżniczki.
 - Chciałam trochę pomyśleć. Nie myślałam, że kiedyś to powiem ale samotność dobrze mi robi.
 -  Mówiąc o samotności. Co się wydarzyło między tobą a Jasperem Frost'em? Od spotkania w tunelu nie miałyśmy okazji porozmawiać.
 - Mamo! Proszę cię. Mówiłam ci już, że ja nie ....
 - Ale pojechałaś za nim na lotnisko. - przerwała jej królowa, zaś Eleanor spojrzała na nią zdziwiona. Skąd ona o tym wie? Helena wyczytała to z jej twarzy dlatego dodała:
 - Gazety wiedzą wszystko. Swoją drogą ładne zdjęcie.
 - Jakie zdjęcie? - księżniczka niemal wykrzyczała te słowa.
 - To na, którym cię obejmuje.
 - Niemożliwe! - Eleanor ruszyła biegiem w kierunku salonu gdzie zazwyczaj znajdowały się gazety w których była choćby wzmianka o rodzinie królewskiej. Sięgnęła pierwszą i oto było. Na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie na którym stoi wtulona w ochroniarza. Pod spodem znajdował się napis KSIĘŻNICZKA SKOŃCZYŁA Z TĘCZĄ? KIM JEST NOWY CHŁOPAK ELEANOR?Poniżej znajdował się sporej długości artykuł. Głównie było o jej imprezowym stylu życia oraz o Mandy. Księżniczkę sfotografowano w poniedziałek na lotnisku London Heathrow. Eleanor podbiegła do mężczyzny, a po krótkiej rozmowie jej towarzysz ujął ją w czułym uścisku. Czyżby był to nowy chłopak królewskiej córki? Mężczyzna na zdjęciu to prawdopodobnie były ochroniarz księżniczki, który teraz zajmuje się ochroną jej brata księcia Liam'a. Więcej informacji na temat tego romansu już wkrótce. Doczytała końcówkę i usiadła na fotelu. Od lat zmagała się z opiniami gazet. Wiedziała, że wiedzą wszystko, ale żeby pisać coś takiego. Co jeśli Jasper to widział? Co on sobie pomyśli?

     Zbliżała się dwunasta. Helena i jej dzieci siedzieli właśnie w limuzynie jadącej do londyńskiego sądu. Każde z nich było bardzo zdenerwowane. Nikt nie wiedział jaki wyrok zostanie wydany. Ale przecież mieli niepodważalne dowody. Kiedy dojechali na miejsce w oczy rzucił im się tłum ludzi. Było pewne, że tak będzie. Ludzie chcą wiedzieć. Wysiedli z samochodu. Królowa oczywiście skinęła głową w kierunku tłumu. Dobre wrażenie najważniejsze. W końcu udali się do środka, gdzie czekał już król Cyrus. Helena wymieniła z nim nieprzyjemne spojrzenie i tyle. Bliźniaki stanęły z boku a niedaleko nich miejsce zajęli ochroniarze. Jasper obserwował uważnie otoczenie. Dobrze wiedział, że nie muszą się niczego obawiać. W sądzie wszyscy są sprawdzani na wszystkie możliwe sposoby. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Ted Pryce nie był sam. To już wiedzieli. W każdej chwili może się okazać, że jego partner będzie chciał zaatakować. Musi bronić księcia za wszelką cenę.
Niedługo potem zostali wezwani na salę sądową, gdzie ujrzeli dawnego szefa ochrony. Twarz miał opuchniętą co świadczyło, że na stadionie nieźle oberwał. Zmierzył wzrokiem wchodzącą na salę rodzinę królewską. Rozprawa rozpoczęła się. Wypytywano go o powód morderstwa, szczegóły jak tego dokonał. Z każdym słowem sprawiał większy ból rodzinie króla. Jasper z daleka widział, że Eleanor nie jest łatwo tego słuchać. Co miał jednak zrobić? Był tu tylko, żeby zapewnić bezpieczeństwo Liam'owi. Nie miał prawa tam podejść, żeby ją pocieszyć.
Rozprawa zakończyła się sukcesem. Ted Pryce został skazany za zdradę i morderstwo głowy państwa. Resztę życia spędzi w więzieniu. Po opuszczeniu budynku króla, królową i jej dzieci zalała fala pytań. Powtórka z rozgrywki. Tłum paparazzi, przepychający się jeden przez drugiego, błysk fleszy. Tym razem jednak przy księżniczce stał James Hill. Eleanor obejrzała się za siebie w poszukiwaniu brata. Zamiast niego ujrzała jednak jego ochroniarza, który zgrabnie odpychał innych od księcia. Jako pierwsza do limuzyny wsiadła królowa a zaraz za nią jej córka. Na księcia musiały zaczekać trochę dłużej bo to do niego chciało się dostać najwięcej osób. Kiedy już usiadł w samochodzie ruszyli do pałacu. Nikt nie chciał tego przyznać, ale po usłyszeniu wyroku kamień spadł im z serca. Być może Liam uważał, że bardziej sprawiedliwą karą byłaby śmierć jednak teraz Pryce będzie musiał żyć ze świadomością tego co zrobił. A to było chyba gorsze od śmierci.

Dziękuję za komentarze!
Mam nadzieję, że i tym razem Wam się spodoba.
Chcę też poinformować iż rozdziały będą pojawiać się rzadziej (co drugi/ trzeci dzień) z powodu
końca ferii.
Za zrozumiałość dziękuję i życzę miłego czytania. :)

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 3

ROZDZIAŁ 3

     Eleanor wróciła do pałacu. Z Jasperem.
     W drodze powrotnej praktycznie nic nie mówili. Jasper był szczęśliwy, że przyjechała po niego. Może mam jeszcze szansę. Dawało mu to nadzieję. Od początku wiedział, że nie będzie jej łatwo wybaczyć tego co zrobił, ale tacy jak on łatwo się nie poddają. Musi jej pokazać, że mu na niej zależy. Wynagrodzić jej to wszystko.
     Eleanor poszła do swojego pokoju. To był ciężki dzień. Położyła się na łóżku rozmyślając o tym co się wydarzyło. Jeden dzień! Świat dowiedział się o tym kto zabił jej ojca, Jasper wyprowadził ją z zatłoczonego stadionu. Właśnie. Chronił mnie. pomyślała wspominając tym samym moment kiedy opuszczała dom Beck'a. Miała złamane serce, a tłum paparazzi nie dawał jej dojść do samochodu. Wtedy nie miał jej kto obronić. Beck nie wyszedł. A Jasper? Przecież nie jest już nawet jej ochroniarzem, a mimo wszystko jej nie zostawił. On cię kocha. To niemożliwe. Tacy jak on się nie zakochują. A może jednak?
     Tego wieczoru Eleanor nie była jedyną osobą, która nie mogła zasnąć. Ten dzień dręczył wszystkich. Nawet królową. Ta jednak miała inne zmartwienie. Jak udowodnić, że jej dzieci są też dziećmi króla? Cyrus! Ta podstępna świnia musiała to zrobić. Ale ona się nie poddaje. W końcu jest królową Angli! I nawet śmierć nie stanie jej na drodze.

     Ranek w pałacu mijał w miarę normalny sposób. Członkowie rodziny królewskiej zasiedli do śniadania w komplecie, tak jak to było jeszcze przed tymi wszystkimi intrygami. Było jakieś "przed"? Wszyscy, oprócz króla. Ten miał inne zajęcie. Od wczoraj uporczywie szukał śladu syna. TeamHelena nie może wygrać. To on jest królem.
     Po posiłku każdy rozszedł się w swoją stronę.
 - James Hill. Jak miło pana widzieć. - powiedziała z uśmiechem księżniczka w drodze do pokoju, gdzie czekał jej ochroniarz.
 - Widzę, że księżniczka ma dziś dobry humor. - odpowiedział również się uśmiechając.
 - Owszem! I mam propozycję. Wybieramy się dzisiaj do Paryża. Mam ochotę zaszaleć. - mężczyzna spojrzał na nią niemal ojcowskim wzrokiem - Oh! Nie martw się. Żadnych narkotyków. Przynajmniej na razie.
 - Cieszy mnie to. - powiedział z ulgą pan Hill. Eleanor weszła do pokoju.

     Przed udaniem się do swojego pokoju Liam zapukał jeszcze do drzwi pomieszczenia gdzie przebywał Jasper. Ochroniarz natychmiast otworzył.
 - Dobrze, że wróciłeś. - zwrócił się do niego książę.
 - Ta. - odparł krótko Jasper. O ile można było wogóle nazwać to odpowiedzią.
 - A więc, zgodnie z wolą mojej siostry wieczorem jedziemy, cytuję, zaszaleć do Paryża.
 - Paryż? - powiedział Frost marszcząc brwi.
 - Spokojnie. Nie będziesz musiał mnie pilnować. Będziesz mógł wypić kilka głębszych. Należy ci się.
 - Chyba jednak wolę mieć cię na oku.
 - Na pewno tylko mnie? - dodał z uśmiechem Liam.
    Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Eleanor wyjęła z garderoby czarną krótką sukienkę na ramiączkach. Na wierzch założyła białą marynarkę a całości dopełniały wysokie czarne szpilki. Wraca imprezowa księżniczka. Może nie do końca. Oszczędzimy dzisiaj skandali. Wyszła z pokoju przed którym czekał James. Księżniczka okręciła się prezentując strój.
 - Idealnie, Wasza Wysokość. - powiedział ochroniarz. - Gotowa?
 - Oczywiście. - odpowiedziała i ruszyli w kierunku limuzyny.
     W tym samym czasie Jasper czekał na księcia.
 - Możemy już jechać? - zapytał zniecierpliwiony ochroniarz.
 - Chwila! Która marynarka? - spytał pokazując ciemno granatową i szarą marynarkę.
 - Zachowujesz się jak baba. - podsumował sytuację Jasper.
 - Przestań. Wy ochroniarze nie macie tego problemu. Zawsze tak samo ubrani. A ja? To inna bajka. Jestem w końcu księciem. Z bajki. Książę z bajki. - powiedział Liam zachowując powagę, zaś Amerykanin przewrócił tylko oczami. - To która?
 - Szara? - odparł Jasper kręcąc głową niedowierzając, że to zrobił. Jednak był to chyba jedyny sposób aby książę ruszył swój królewski tyłek.

     
Po przyjeździe do Paryża rodzeństwo zrobiło oczywiście wielkie wejście. Teoretycznie nie mieli się czego obawiać. Lista osób wchodzących do klubu jest sprawdzana przez ochronę a księżniczka z bratem mają miejsca VIP gdzie i tak nikt po za nimi nie ma wstępu. Głośna muzyka, alkohol, tłumy przekrzykujących się ludzi. Eleanor była w swoim żywiole.
 - Wiem, że w czasach pana młodości nie było takich imprez - zwróciła się do ochroniarza - ale czasy się zmieniły.
 - Ma księżniczka rację - odparł James - W moich czasach były o wiele lepsze imprezy. - dodał a Eleanor tylko się zaśmiała. Usiadła obok brata na dużej skórzanej kanapie i wtedy zaczęła się zabawa.
Po opróżnieniu ze znajomymi drugiej butelki alkoholu nadszedł czas na tańce. Ten wieczór miał być najlepszym w ich życiu. Na straży całej sytuacji obok James'a Hill'a stał oczywiście Jasper. Dokładnie obserwował całe otoczenie. I ją. W tej chwili tuż przy młodszym ochroniarzu pojawił się Liam z dwoma kieliszkami wypełnionymi alkoholem. Jeden z nich wyciągnął w kierunku Frost'a.
Jasper tylko pokręcił głową.
 - No dalej! Należy ci się. - powiedział książę,
 - Jestem w pracy. - odparł na to Frost.
 - Z rozkazu Jego Wysokości Liama Księcia Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii daję ci wolne. - powiedział z powagą.
 - Nie ty mi płacisz.
 - Ale jestem twoim szefem.
 - Jesteś pewien, że to ty tu rządzisz? - dodał Jasper i odszedł w kierunku tłumu, który dobijał się do strefy VIP. 

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2
 
  Księżniczka spojrzała na niego zaskoczona. Wyjechać? Naprawdę chce wyjechać?
 - Chciałeś odejść? Tak po prostu? Gdzie pójdziesz?
 - Daleko. Nie musisz się martwić, że gdzieś mnie spotkasz. - powiedział Jasper poprawiając torbę.
 - Chcesz wrócić do Vegas? - zapytała. Stamtąd pochodził. W każdym razie tak mówił. - Nie możesz tego zrobić. Musisz zrozumieć ...
 - Rozumiem. - przerwał jej - Doskonale rozumiem Len - zawahał się na chwilę - To znaczy Wasza Wysokość. - Len. Nazwał ją Len. Jedno słowo, zdrobnienie jej imienia a poczuła, że robi jej się gorąco. Czuła dokładnie to samo co parę godzin wcześniej, kiedy na stadionie chwyciła jego dłoń. Kiedy objął ją jakby w geście obronnym przed innymi ludźmi. Co się ze mną dzieje? - pomyślała.
 - Okej. Wyjedziesz. I co dalej? Zapomnisz o tym wszystkim? - wskazała na pałac.
 - Nie zapomnę. Nigdy. - powiedział i spojrzał na dziewczynę. Do oczu cisnęły się łzy. Bądź twardy powtarzał sobie. Nie zapomnę Ciebie - chciał powiedzieć jednak coś mu na to nie pozwalało.
 - Jasper! - usłyszeli znajomy głos. Liam szedł korytarzem w ich stronę. - Wybierasz się gdzieś? Jeśli na piwo to chętnie dołączę. - Zarówno Eleanor jak i Frost spojrzeli na niego.
 - Został ci już przydzielony nowy ochroniarz. - powiedział cicho Jasper.
 - Nowy? Przecież ty nim jesteś. - Liam wydawał się zdziwiony. Zapadła cisza. Po chwili odezwała się księżniczka.
 - Widzisz, Jasper nas opuszcza.
 - Słucham? - Liam prawie krzyknął - Po tym wszystkim chcesz wyjechać?
 - Wykonałem swoje zadanie. Zabójca waszego ojca został znaleziony. Z tego co wiem jest w szpitalu więziennym. Nic mnie już tu nie trzyma. - odparł ochroniarz. Nikt mnie tu nie trzyma - dodał w myślach. Nie spodziewał się tego wszystkiego co się tu wydarzyło. Nie spodziewał się, że się zakocha. Miał tylko zagrać ochroniarza, uwieść księżniczkę, ukraść diament i wrócić do domu. Zamiast tego zakochał się w tej upartej, zarozumiałej ale i pięknej dziewczynie.
 - Myślisz, że to koniec? Zawsze będzie ktoś kto będzie chciał nas pogrążyć. Potrzebni nam dobrzy ochroniarze. A ty ... - przerwał na chwilę Liam mierząc wzrokiem towarzysza rozmowy - No cóż. Pomimo wielu błędów jesteś najlepszym jakiego do tej pory miałem. - na te słowa Jasper prawie się uśmiechnął. Po raz pierwszy usłyszał pochwałę. Ktoś go wreszcie docenił. Chciał zostać. Bardzo. Wystarczyło by tylko jedno jej słowo.
     Zostań. Powtarzała w myślach Eleonor. Nie zostawiaj mnie.
     
Jasper spojrzał na zegarek.
 - Za godzinę mam samolot. Do widzenia! - powiedział i wyszedł. Wyszedł. Księżniczka spojrzała w kierunku zamykanych drzwi.
 - Jasper! - krzyknął jej brat i pobiegł za przyjacielem. Właśnie przyjacielem. Jasper zdecydowanie nim był. Każdy popełnia błędy. No może spanie z matką i chęć kradzieży nie jest czymś godnym pochwały, ale to co zrobił dla niego zdecydowanie sprawiło, że mógł go nazwać przyjacielem. Nie poddał się. Zrobił to o co go prosił. Nie mógł więc ich teraz tak po prostu zostawić.
     Eleanor stała jak wryta. Nie docierało do niej to co się właśnie wydarzyło. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły. Serce zabiło jej mocniej. Do pałacu wszedł jednak tylko jej brat.
 - Pojechał. - powiedział i usiadł na kanapie znajdującej się w korytarzu. Chwilę później dołączyła do niego też Eleanor. Nic jednak nie powiedziała. - Wiesz, że gdybyś go poprosiła, żeby nie jechał, gdybyś dała mu szansę to by tu został? - kontynuował Liam - On cię kocha Len. - dodał po chwili. Ale czy ja go kocham? zadała to pytanie w myślach.
 - James! - zawołała i za rogiem pojawił się ochroniarz księżniczki. - Musimy gdzieś jechać! - dodała i ruszyła w kierunku drzwi za którymi nie dawno zniknął Jasper.

     Po około piętnastominutowej podróży znajdowali się na lotnisku. Pojawienie się tam członka rodziny królewskiej wzbudziło zainteresowanie. Eleanor dumnym jak zwykle krokiem. Znając życie za chwile zjawi się tu tłum dziennikarzy. W końcu po co księżniczka miałaby przyjechać na publiczne lotnisko.
 - Przepraszam. Lot do Las Vegas. - zapytał James. Kobieta coś mu odpowiedziała. - Tam. - wskazał tłum ludzi stojących w kolejce do odprawy. W tłumie wychwyciła znajomą sylwetkę. Natychmiast ruszyła w tamtym kierunku.
 - Jasper. - odezwała się łagodnym tonem.
     To ona.
 -
Co tu robisz, Wasza Wysokość?
 - Nie zostawiaj mnie. Proszę. - powiedziała ze łzami w oczach. - Straciłam Roberta i tatę. Nie mogę stracić też ciebie. To co mówiłam. To nie prawda. Nie chcę żebyś wyjeżdżał. Nigdy nie chciałam. Znasz mnie. Mówię różne rzeczy, które w większości nie mają sensu. Proszę. - powiedziała i tym razem jedna łza wyrwała się i popłynęła jej po policzku.
     Jasper nie wiedział co powiedzieć. Zamiast tego po prostu ją przytulił.
 - Wrócę. Pod jednym warunkiem. - powiedział kiedy odsunął się od księżniczki.
 - Tylko nie licz na seks. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Co dziwniejsze, Jasper także wykrzywił usta jakby się uśmiechając.


Dziękuję za komentarze! :)
     

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 1

Krótkie info:
Akcja opowiadania rozgrywa się w momencie zakończenia drugiego sezonu. Ten fan-fiction będzie dotyczył mojego wyobrażenia trzeciego sezonu. Głównym wątkiem będzie oczywiście Jaspenor, ale nie zabraknie też innych bohaterów.
Miłego czytania!

ROZDZIAŁ 1

     Eleanor spojrzała na Jaspera odpychającego tłum paparazzi. W jego ramionach czuła się bezpiecznie choć nigdy nie chciała tego przyznać. Na siłę chciała zapomnieć o tym co było między nimi. To nic nie znaczyło. Szantażował mnie, spał z moją matką, chciał mnie okraść! Powtarzała to sobie za każdym razem kiedy widziała jego twarz.
     Uczucia Jaspera nabierały na sile z każdym dniem. Słowa wypowiedziane przez księżniczkę dzień wcześniej zabolały go. Łzy napływały do oczu na samą myśl o tym. Miał wyjechać. Zostawić ją. Sama tego chciała. Spojrzał na nią i odepchnął mężczyznę, który błysnął fleszem aparatu prosto w twarz Eleanor. Musiał ją ochronić. Ten ostatni raz.
     Przed stadionem czekała limuzyna. Eleanor weszła do środka i rozsiadła się wygodnie. Ręce wciąż trzęsły jej się na wspomnienie o tym co właśnie się wydarzyło. Zbójca jej ojca, rodzic jej przyjaciółki, przyjaciel - jakby się mogło wydawać - rodziny leży teraz na środku stadionu bity i kopany przez zwolenników monarchii, przez ludzi, którzy szanują pamięć o wielkim królu. Rodzinny biznes. - pomyślała.
 - Jasper! - krzyknęła, kiedy zobaczyła że były ochroniarz nie wsiada do samochodu. Mężczyzna spojrzał na nią.
 - Jedźcie do pałacu. Zaraz tam będę. - powiedział i zamknął drzwi limuzyny. Kiedy samochód odjechał ruszył w kierunku stadionu. To co tam się działo przechodziło wszystko. Wściekły tłum pragnący zemsty. Ted Pryce. Sam był sobie winny. Był zdrajcą. Dlaczego? O początku był dla Jaspera mentorem. Osobą, która wiedziała kim był wcześniej. Osobą, która dała mu szansę. A teraz? Jasper mimo swych grzechów ma zaufanie rodziny królewskiej, a człowiek który przez lata chronił ich domu okazał się zdrajcą. Gorszym niż ja. Nagle usłyszał krzyk. Jego źródło znajdowało się blisko. Rozejrzał się dookoła. Nic. Wydawało mi się. Ruszył w kierunku tłumu, aby pomóc swoim kolegom i policji opanować ludzi. Krzyki nienawiści, odgłosy uderzeń przeszywały jego uszy. Wszystko zlewało się ze sobą. Mimo tego usłyszał jednak jedno zdanie "On ma broń!"
 
  Wiadomość z ostatniej chwili! Na stadionie gdzie odbyć miał się mecz na cześć króla Simona padły strzały. Rozszerzyła się panika, ludzie starają się uciec z tamtąd jak najprędzej nie zważając na nic. Na razie nie mamy doniesień czy ktoś został ranny ani kto jest sprawcą. Wszyscy z rodziny stali przed telewizorem słuchając wiadomości.
 - To moja wina - odezwał się Liam - trzeba to było załatwić w inny sposób.
 - Jak? Gdyby nie to któreś z nas byłoby trupem. - powiedziała Eleanor wtulając się brata.
 - Jedno wiemy na pewno. Ted Pryce już nikomu nie zagraża. - do rozmowy dołączyła królowa.
 - Nie słyszałaś wiadomości mamo? Ktoś tam ma broń! Ktoś strzelał! - Liam wstał zdenerwowany. Ktoś mógł nie żyć przez niego. Co jeśli zabiją Ted'a. Jak ja to powiem Ophelii?
Nagle w pałacu rozległ się dźwięk otwieranych w pośpiechu drzwi.
 - Poziom pierwszy zagrożenia! Trzeba obstawić drzwi i bramę! - krzyknął Jasper do innych ochroniarzy. Eleanor odczuła ulgę kiedy go zobaczyła. Po usłyszeniu w telewizji, że padły strzały różne myśli krążą po głowie i o dziwo pierwszą jaka jej przyszła wtedy do głowy była Co jeśli to Jasper jest ranny? Ale nic mu nie było. Stał tutaj razem z innymi rozdzielając obowiązki ochrony. Chwilę później obok Liama, Eleanor i Heleny pojawił się pan Hill.
 - Co się dzieje? - zapytała królowa.
 - Na razie nic nie jest pewne. Są podejrzenia, że Ted Pryce nie działał sam i, że wciąż planują atak na rodzinę królewską. - odparł James.
 - Czyli, że to jeszcze nie koniec. - wtrąciła księżniczka. W tej chwili do salonu wkroczył Cyrus, który z nienawiścią spojrzał na Helenę.
 - Cyrus! Tu się ukrywasz! - zawołała królowa. - Gdzie one są? - zapytała już nieco ciszej.
 - O czym ty mówisz kobieto? Zginęły ci jakieś kolczyki?
 - Ty już dobrze wiesz o czym mów.... - nagle przerwał jej męski głos.
 - Bramy obstawione. Na razie jest bezpiecznie. Jednak proszę nie wychodzić z pałacu. Nawet do ogrodu. - powiedział Jasper i ruszył w kierunku drzwi. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Tam mieli czas na przemyślenie dzisiejszego dnia.

     Po godzinie Eleanor postanowiła się przejść. Co prawda nie mogła wychodzić ale pałac jest na tyle duży, że można spokojnie po nim spacerować. Kiedy zeszła na dół zobaczyła dobrze jej znaną postać. Tym razem jednak ubraną inaczej. Eleganckie spodnie zastąpiły luźne jeansy, biała koszulę, granatowy T-shirt, a marynarkę czarna bluza. Przez ramię miał przewieszoną torbę sportową.
 - Jasper! - zawołała księżniczka. - Co się dzieje? Gdzie się wybierasz?
 - Spełniam twoją prośbę. - odpowiedział ze smutkiem w oczach. Eleanor spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziała o co mu chodzi. Mężczyzna zorientował się, że nie zrozumiała dlatego dokończył. - To już prawie koniec. Wyjeżdżam. Tak jak prosiłaś. 

---
To by było tyle na początek. Jeżeli Wam się spodoba to będę pisała dalej, bo mam jeszcze kilka pomysłów.
Jeśli wkradły się jakieś błędy to przepraszam i proszę o zwrócenie mi uwagi.
Pozdrawiam