poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 9

ROZDZIAŁ 9
     Rano Eleanor obudziła się cała rozpromieniona. Była 6:00. Szybko założyła białą koszulkę i czarne skórzane spodnie oraz botki na obcasie. Kiedy była gotowa pobiegła pod pokój Jaspera. Energicznie zapukała do drzwi. Długo nie otwierał więc powtórzyła czynność. Może już wyszedł. Pomyślała kiedy drzwi otworzyły się. Spojrzała na zaspanego mężczyznę, który stanął przed nią ubrany w T-Shirt i dresy. Nie wyglądał najlepiej. Może za wcześnie go obudziła. W końcu wczoraj, a raczej dzisiaj wrócili dość późno.
 - Stało się coś? - zapytał Jasper przyglądając się gościowi.
 - Myślałam, żeby powiedzieć mamie i Liam'owi. O Robercie. - powiedziała.
 - Ty decydujesz. Pamiętaj tylko, że mogą różnie na to zareagować. Lepiej też żeby nikt poza nimi o tym nie usłyszał. - powiedział lekko zachrypniętym głosem Jasper. - Chodź. - dodał zapraszając dziewczynę do pokoju. Eleanor nigdy nie odwiedzała pomieszczeń dla służby. Pokoik był wielkości 1/4 jej pokoju. Ale trzeba przyznać, że Jasper ładnie go urządził. Mężczyzna sięgnął po coś do szuflady biurka i podał księżniczce. Był to wydruk z kamery, przedstawiający jakiegoś mężczyznę.- To Stewart. Ostatnio wychwyciły go kamery w pobliżu pałacu. Nie sądzę, żeby to był przypadek. W każdym razie gdyby informacja o tym, że Robert żyje dotarła do niego zapewne nie skończyło by się to dobrze. Nie wiemy czy ktoś jeszcze z pałacu nie jest w to zamieszany. Proponowałbym raczej wyjazd w ustronne miejsce i tam powiedzenie o księciu. Takie jest moje zdanie. - Eleanor wysłuchała do końca to co miał do powiedzenia ochroniarz i skinęła głową na znak zgody.
 - W sumie moglibyśmy pojechać od razu do mieszkania. Kiedy go zobaczą na pewno uwierzą.
 - Jasne. O której mam was tam zawieźć?
 - Jak tylko wstaną. - powiedziała księżniczka.
 - Dobrze. - odparł Jasper sięgając garnitur z szafy i wyszedł do drugiego pomieszczenia. Pewnie się przebiera. Eleanor wstała i podeszła do zdjęcia znajdującego się na biurku. Przedstawiało ono Jaspera razem z jakąś dziewczyną o czarnych włosach. Była piękna, a Jasper taki szczęśliwy. Ciekawe kim ona jest. Nagle z pomieszczenia w którym zniknął ochroniarz doszedł ją odgłos kaszlu, a chwilę później do pokoju wrócił Jasper.
 - Dobrze się czujesz? - zapytała księżniczka.
 - Oczywiście. - odparł krótko. Eleanor spojrzała na niego. Nie było dobrze. Wyglądał blado, a jego oczy były bardzo szkliste. Nim jednak zdążyła powiedzieć cokolwiek Jasper otworzy drzwi mówiąc - Lepiej już chodźmy.

     Przed południem Eleanor porozmawiała z mamą i bratem. Powiedziała, że musi z nimi porozmawiać. Kiedy królowa zapytała o co chodzi powiedziała, że nie jest to dobre miejsce na to i zaprowadziła ich do samochodu. Jasper zawiózł ich do dzielnicy gdzie znajdowało się mieszkanie.
 - Nie rozumiem. Eleanor, możesz mi wytłumaczyć co tu robimy? - zapytała królowa.
 - Musimy się z kimś spotkać. - odpowiedziała księżniczka i wysiedli z samochodu. Jasper został w środku. Weszli do kamienicy a następnie do mieszkania. Wewnątrz już czekał na nich Robert. Królowa jak i Liam stanęli jak wryci.
 - Cześć mamo. - powiedział książę.
 - Niemożliwe. Ro... Synku! - powiedziała Helena i przytuliła swojego pierworodnego. - Jak to możliwe. Powiedzieli mi, że nie żyjesz.
 - Długo tu jesteś? - zapytał Liam - I skąd ty o tym wiedziałaś? - zwrócił się do Eleanor.
 - Jasper go znalazł. - powiedziała księżniczka. - Wiem od wczoraj wieczora.
 - Nie masz pojęcia jak się cieszę na twój widok bracie! - po raz kolejny odezwał się Liam tym razem jednak do Roberta.
 - Ale jak? - zapytała królowa.
 - To długa historia. Lepiej usiądźcie. - tak też zrobili. Robert opowiedział wszystko to co wczoraj powiedział Len. Wszyscy słuchali go niedowierzając.
 - Byłeś tu cały czas. - odezwała się królowa. - I nikt o tym nie wiedział.
 - Przepraszam was. Za wszystko. - powiedział ze smutkiem Robert a łzy wszystkim cisnęły się do oczu.
 - Najważniejsze, że jesteś cały. - powiedział Liam. - Wróćmy do pałacu.
 - Ma wrócić? Tak nagle? I co powiem? Cześć! Jestem książę Robert Następca Tronu. Jednak żyję. - wtrącił Robert.
 - Przecież nie będziesz się tu ukrywał. - odezwała się Helena.
 - Na razie tu zostanę. Aż nie wymyślę jak się ... ujawnić.
 - Dobrze więc. Chodź do mnie dziecko. - powiedziała królowa przytulając ponownie Roberta. - Kocham cię. Was wszystkich. Moje dzieci. - dodała obejmując dodatkowo bliźniaki.
     Wszyscy wrócili do pałacu. Mimo, że było jeszcze przed osiemnastą każdy rozszedł się do siebie. To był dzień pełen wrażeń. Eleanor jednak postanowiła jeszcze odnaleźć Jaspera. Zeszła do pokoi jednak zastała tam tylko swojego ochroniarza.
 - James? Widziałeś może Jaspera? - zapytała go.
 - Niestety nie panienko. Ale gdy go zobaczę natychmiast księżniczkę poinformuję.
 - Dziękuję. - odparła Eleanor i poszła szukać dalej. W końcu jej się udało. Znalazła go w biurze Ted'a. Siedział na krześle wpatrując się w ekran komputera.
 - Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałam.
 - Przepraszam. Nie wiedziałem, że jestem jeszcze potrzebny. - powiedział, a jego głos brzmiał zupełnie inaczej niż zwykle.
 - Co tutaj robisz? 
 - Przeglądam nagrania. Nie podobają mi się częste wizyty Stewart'a w okolicy pałacu. Nie wiele rozmawialiście w drodze powrotnej. Wszystko w porządku?
 - Tak. Są po prostu w szoku. Sama nie mogę dojść do siebie.
 - Oglądać zmartwychwstanie brata to coś nowego. - powiedział Jasper.
 - Właśnie. Nie wyglądasz najlepiej. - powiedziała księżniczka.
 - To bardzo miłe z twojej strony. - odparł Jasper jakby żartując.
 - Mówię poważnie. - wstała i zbliżyła się do mężczyzny. - Pokaż. - wyciągnęła rękę w kierunku czoła Jaspera. - Masz gorączkę! - niemal to wykrzyczała. - Dlaczego nie mówisz, że źle się czujesz? Nie musisz zgrywać supermana.
 - Nic mi nie jest.
 - Chodź ze mną. - powiedziała stanowczo.
 - Jeszcze nie skończyłem. - protestował Jasper.
 - To polecenie księżniczki. - dodała. Ochroniarz wstał i ruszył za księżniczką. Na prawdę nie czuł się najlepiej, ale to on miał się opiekować nią. Nie odwrotnie. Eleanor zaprowadziła go do jej pokoju i kazała mu usiąść na kanapie. - Zaczekaj tu chwile. - powiedziała wychodząc z pokoju. Po chwili pojawiła się tam z powrotem. - Weź to. - dała mu do ręki dwie tabletki i wodę. Mężczyzna zrobił to co powiedziała. Eleanor usiadła obok niego. - Dziękuję.
 - To ja powinienem dziękować.
 - Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo pomogłeś mojej rodzinie. Wszyscy jesteśmy ci naprawdę wdzięczni. Nie wiem tylko dlaczego to robisz. Przecież plan był inny. Nie wiem już, który Jasper jest prawdziwy. Szantażysta, który przespał się z moją matką i chciał mnie okraść czy dosyć dobry detektyw, który pokazał że tak naprawdę potrafi zachować się właściwie. W sumie, nadal nie rozumiem dlaczego zrezygnowałeś z Mandy, znaczy Samanthy i waszego planu. Przecież miałeś okazję zwiać. Dlaczego tego nie zrobiłeś? - spojrzała na Jaspera, który zbladł jeszcze bardziej. Czuła wyrzuty sumienia. Dręczy go tymi pytaniami i wspomnieniami a przecież on jest chory. Po chwili usłyszała zachrypnięty głos swojego towarzysza.
 - Zrezygnowałem z tego bo cię ko... - przerwał na moment. - Bo cię szanuję.


Chwila wolnego i jest rozdział. Na umilenie czekania do weekendu
na kolejny.
Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy.
Pozdrawiam.

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 8

ROZDZIAŁ 8
     - Muszę go zobaczyć. - wyjąkała w końcu Eleanor nie podnosząc głowy z ramienia Jaspera. Ten tylko spojrzał na księżniczkę.
 - Nie widziałem się z nim jeszcze. - powiedział.
 - Jak to? - zerwała się. - To skąd wiesz, że on żyje? - Jasper wyciągnął dokumenty włącznie z fałszywym dowodem.
 - Dodatkowo reakcja Beck'a potwierdziła, że mam rację.
 - Gdzie on jest? - zapytała księżniczka przeglądając wręczone jej dokumenty.
 - Znalazłem to w jednym z mieszkań w starej dzielnicy. Wynajmuje je twój chłopak. - powiedział z bólem. Chłopak. Eleanor milczała dłuższą chwilę po czym powiedziała.
 - Jedziemy tam. - wstała gwałtownie z łóżka sięgając krótką marynarkę. Jasper jednak nie ruszył się z miejsca. - Pośpiesz się. - ponagliła jednak ochroniarz wciąż nie zmieniał pozycji.
 - Nie sądzisz, że najpierw trzeba powiedzieć Liam'owi i królowej? - powiedział powoli.
 - Liam jest na randce a mama... Od jakiegoś czasu ciągle gdzieś jeździ i bawi się w berka z Cyrus'em. - odpowiedziała Eleanor - A teraz! Jedziemy! - powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju. Jasper nie miał wyboru. Musiał z nią jechać. Może będzie to okazja do rozmowy. Może mu wreszcie wybaczy.
     Wyszli z pałacu. Jasper oddalił się na chwilę, aby podjechać samochodem pod wejście. Księżniczka usiadła z przodu.
 - Jesteś pewna? - zapytał zatroskany Jasper.
 - Tak. - powiedziała krótko i ruszyli. Było późno. Kiedy wyjechali z centrum Londynu w miejsce gdzie praktycznie nie było oświetlenia, serce księżniczki zaczęło bić szybciej z przerażenia. Spojrzała na Jaspera, który w skupieniu prowadził samochód, skręcając w odpowiednie uliczki. W końcu samochód zatrzymał się.
 - To tutaj. - poinformował ochroniarz. Księżniczka powoli otworzyła drzwi samochodu. - Możemy wrócić tu kiedy indziej. - dodał jednak Eleanor wyszła z samochodu. To samo zrobił Jasper. Weszli do kamienicy. Smród z wnętrza odrzucił księżniczkę. Jak ludzie mogą tu mieszkać? Jak Robert może tu mieszkać? Stanęli przed drzwiami. Eleanor z nerwów wykręcała pasek sukienki we wszystkie strony. Jasper zapukał do drzwi. Nikt nie otworzył. Ochroniarz powtórzył tą czynność jednak wciąż nie było rezultatu. Nacisnął ostrożnie klamkę. Drzwi były otwarte. Pierwszy do środka wszedł Jasper. W razie konieczności będzie miała gdzie uciec. W salonie nic się nie zmieniło od południa. Z wyjątkiem tego, że na kanapie leżała teraz kurtka. Z głębszej części pokoju było słychać muzykę. Doszli tam a Eleanor stanęła w bezruchu. Był tam. Spojrzał na nią równie zszokowany co ona. Łzy po raz kolejny napływały jej do oczu.
 - Lenny. - usłyszała tak dobrze znany jej głos, który po tym czasie przywrócił wspomnienia. - Skąd ty się tutaj wzięłaś? - spojrzał na nią czule a następnie nieco surowszym wzrokiem zmierzył jej partnera.
 - Braciszku. - wyszeptała Eleanor i podeszła do Roberta wtulając się w niego. - Tęskniłam za tobą. - czuła się teraz jak mała dziewczynka.
 - Nie rozumiem. Jak się dowiedziałaś? - zapytał książę kiedy Eleanor odsunęła się od niego.
 - Ważniejszym pytaniem jest chyba dlaczego nie dałeś znaku, że żyjesz. Przecież widziałeś jak nam ciężko. Myślałam, że cię już nigdy nie zobaczę. Najpierw straciłam ciebie, później tatę. Właśnie tatę. Nie było cię nawet na pogrzebie. - zaczęła księżniczka.
 - Byłem. - powiedział książę. - Ludzie potrafią się dobrze maskować. Po za tym ochrona na pogrzebie nie była pierwszej klasy. - dodał zerkając na Jaspera, który wciąż stał z boku obserwując sytuację.
 - Jak to możliwe, że nikt cię nie rozpoznał? - zapytała Eleanor.
 - Może usiądźmy. - powiedział książę wskazując kanapę. Tak też zrobili.
 - Zostawię was samych. - odezwał się Jasper. Księżniczka odwróciła się w jego kierunku i skinęła głową.
 - Twój chłopak? - zapytał ni stąd ni zowąd Robert.
 - To długa historia ale nie. Powiedz lepiej dlaczego się ukrywałeś.
 - Mój śmigłowiec zatonął. Nie bez powodu zresztą. Ktoś się do tego przyczynił.
 - Wiem nawet kto. - powiedziała Len przypominając sobie spotkanie z mniemanym mordercą brata.
 - Też wiem. Dlatego właśnie się nie pokazywałem. Wracając. Śmigłowiec zaczął spadać, zgłaszałem sytuację ale bez odzewu. W ostatniej chwili udało mi się wyskoczyć. Szczerze nawet nie pamiętam dokładnie jak to się stało. Człowiek w takiej sytuacji robi różne rzeczy. W każdym razie udało mi się dopłynąć do brzegu. Obudziłem się na plaży, niedaleko domu Beck'a. Poszedłem tam i poprosiłem o pomoc. Powiedziałem mu co się stało a on kazał mi się przespać. Tak zrobiłem. Rano usłyszałem w wiadomościach o mojej śmierci. Pierwszą myślą było to, że muszę do zadzwonić. Do ciebie Lenny. Ale później coś podkusiło mnie, żebym wykorzystał sytuację i sprawdził co ludzie będą dalej pisać. Dziecinne co nie? Beck załatwił mi mieszkanie tutaj. Z dala od centrum. W miejscu gdzie nie zamieszkał by książę. Jakiś czas później doszły do mnie wieści o tym, że popełniłem samobójstwo. Wiadome stało się wtedy dla mnie, że to naprawdę nie był wypadek. Zacząłem szukać i dotarłem do kolesia, który znał się na dronach. Poszperałem dalej, podpuściłem kilka osób i dowiedziałem się, że to on zatopił śmigłowiec z rozkazu pochodzącego z pałacu. Na początku myślałem, że to Cyrus, ale kiedy dotarło do mnie, że ma raka skreśliłem go z listy.
 - Wiedziałeś, że jest chory? - wtrąciła się Eleanor.
 - Ma się te znajomości. - kontynuował. - Ta sytuacja z tatą była najtrudniejsza. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem być przy was, ale to potwierdziło że przyszły morderca jest kimś z pałacu. Wszystko zmieniła informacja, że ty i Liam możecie nie być dziećmi taty. Jego śmierć. Właściwie to pogrzeb sprawił, że zacząłem myśleć, że za wszystkim stoi Ted Pryce. Jego zachowanie było bardzo dziwne wtedy. Nie chciałem jednak się ujawniać. Później ten ochroniarz - kiwnął głową w kierunku drzwi, którymi wyszedł Jasper. - zaczął prowadzić śledztwo. Sprawdzał wszystkie kamery i w końcu odkrył prawdę. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko. Po akcji na stadionie chciałem wrócić, ale nie wiedziałem jak. Po śmierci taty Beck miał sprawdzić co z tobą. Teraz też. Nie gniewaj się na niego bo to był mój pomysł. Lenny. Nawet nie wiesz jak mi przykro. - objął siostrę.
 - Wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać. - siedzieli tak do pierwszej w nocy. Księżniczka opowiedziała bratu sytuację w pałacu, o ich matce, jak zaplanowali zemstę na Tedzie. - Wróć ze mną powiedziała kiedy skończyła.
 - Nie mogę od tak wrócić. Najpierw muszę porozmawiać z mamą i Liam'em. Masz racje. Czas odzyskać dawne życie, ale nie dziś. - powiedział Robert. - Jedź do domu. Prześpij się a jutro - spojrzał na zegarek - dzisiaj - poprawił się - przyjedźcie razem.
 - Dobrze - powiedziała Eleanor i uściskała brata - Cieszę się, że nic ci nie jest. - dodała i wyszła z mieszkania. Spodziewała się, że przed drzwiami spotka Jaspera, jednak go tam nie było. Zeszła na dół do samochodu. Otworzyła powoli drzwi.
 - Tu jes... - przerwała kiedy zobaczyła, że ochroniarz śpi. Oparty był o fotel a jego twarz była zwrócona w jej stronę. Wyglądał tak spokojnie. Przyglądała mu się przez chwilę po czym zaczęła delikatnie szturchać jego ramię. - Jasper - powiedziała, a ten natychmiast się zerwał.
 - Wracamy? - zapytał przecierając oczy. Księżniczka skinęła głową. - Wszystko wporządku? - dodał.
 - Oczywiście. Mój brat żyje. - powiedziała z uśmiechem, po czym w myślach dodała A ty jesteś przy mnie.



Poznajcie "mojego" Roberta.
Piszcie co sądzicie na temat jego historii i rozdziału.
Pozdrawiam.

wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 7

ROZDZIAŁ 7
     Jasper podjechał pod mieszkanie. Była to nieciekawa okolica. Mało kto przyjeżdżał tu z własnej woli. Kamienica której szukał była bardzo starym budynkiem. Wejście do środka nie sprawiło problemy z powodu braku drzwi, które jak można było zauważyć rozleciały się ze starości. Wszedł na klatkę schodową. Unoszący się tam niezbyt przyjemny zapach przypomniał mu dzieciństwo. W Vegas mieszkał w podobnym miejscu, w dzielnicy w której wychodzenie o zmroku wiązało się z możliwością zostania okradzionym albo pobitym. Połamane poręcze, kruszące się schody, nie przyjazne rysunki i napisy na ścianach tworzyły to miejsce. Bez problemu znalazł mieszkanie. Zapukał ostrożnie lecz odpowiedziała mu cisza. Nacisnął po woli klamkę szykując jednocześnie broń. Ostrożnie wszedł do środka. Całość tworzył jeden pokój, który był zarówno salonem, sypialnią i kuchnią. Nie przypominało ono jednak dawnego mieszkania Jaspera. Wnętrze było nadzwyczajnie urządzone i czyste. Zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Na wprost stała wielka szafa, a obok niej wisiała mała półka ze zdjęciami. Podszedł bliżej. To co zobaczył wprowadziło do w niemałe zdziwienie. Jedna z fotografii przedstawiała trójkę rodzeństwa Henstridge razem z Beck'iem. Wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych. Jego uwagę przykuł niesamowity uśmiech młodej, ciemnowłosej dziewczyny obejmującej swojego starszego brata. Odłożył zdjęcie i wziął kolejne na którym znajdował się książę Robert z Beck'iem. Obydwoje się uśmiechali, jednak książę wyglądał nieco inaczej. Jasper spojrzał na datę zrobienia zdjęcia. Dzień jego wykonania wypadał na 23. sierpnia 2015 podczas gdy książę zginął w kwietniu 2015. To niemożliwe. Pomyślał Jasper przeglądając pozostałe rzeczy. W jednej z szuflad znalazł kopię aktu zgonu Roberta, wycinki z gazet na temat jego śmierci i co ważniejsze informacje na temat Ted'a Pryce'a oraz mężczyzny, który przyznał się do jego morderstwa. Szukając dalej dotarł do danych śmigłowca, który pilotował w dniu wypadku oraz zdjęcia pewnej plaży. W szufladzie niżej znajdował się kask ochronny pilota z podpisem H.R.H. R. Henstridge. Zdecydowanie należał do księcia, jednak to co znajdowało się pod nim sprawiło, że Jasper ledwo utrzymał się na nogach. Znajdowały się tam bowiem dokumenty księcia wliczając w to paszport, dowód oraz identyfikator wojskowy. Dodatkowo obok nich był jeszcze jeden dowód ze zdjęciem Roberta jednak zmieniły się dane. Jego nowe imię brzmiało Brian Rich. Dzięki temu Jasper spokojnie poskładał wszystko w całość. Robert żył! A w ukrywaniu pomagał mu Beck. Ale dlaczego nie wrócił do pałacu? Rzucił okiem na wycinek o aresztowaniu Ted'a. Czyżby wiedział, że za tym wszystkim stał Pryce? Nie czekając ani chwili zabrał zdjęcie Beck'a z księciem oraz jego dokumenty i wybiegł z kamienicy. Wsiadł do samochodu i pojechał w kierunku pałacu.  Muszę im o tym powiedzieć.
     
Eleanor była w szoku. Jak to Robert żyje? To niemożliwe. Przecież by ich nie zostawił. Spojrzała na Beck'a ten jednak mierzył wzrokiem Jaspera, który stał na wprost nich. Nie mógł kłamać. Może Frost nie jest aniołkiem ale Eleanor mu ufała. Przynajmniej w tej kwestii. 
 - Lenny. - zwrócił się do niej Beck. Zdrobniale wypowiedziane imię i pełen politowania wzrok sprawiły, że jeszcze bardziej uwierzyła Jasperowi. Chciało jej się płakać i krzyczeć.
 - Jak mogłeś? - wrzasnęła w kierunku Beck'a a łzy cisnęły jej się do oczu. - Dlaczego nie wrócił? Nie pozwoliłeś mu?
 -Lenny. - próbował załagodzić sytuację Beck. - To nie tak. Robert tego chciał.
 - Chciał żebym cierpiała! Żebyśmy wszyscy cierpieli! Mógł chociaż zadzwonić. - teraz łzy nie dały za wygraną i popłynęły jej po policzkach. Beck zbliżył się do niej z zamiarem przytulenia jednak księżniczka odsunęła się od niego.
 - Jego śmigłowiec naprawdę zatonął. Jednak Robert zdążył się ewakuować. Z tego co wiem wypłynął na plażę niedaleko mojej posiadłości. - kontynuował Beck - Przyszedł do mnie. Powiedział, że ktoś chce go zabić. Błagał o pomoc. Zrobiłem to. Chcieliśmy wrócić do pałacu rano, kiedy odzyska siły ale zdążyła się rozejść wieść o jego śmierci. Postanowił to wykorzystać do odkrycia prawdy kto za tym wszystkim stoi.
 - Przestań! - przerwała mu Eleanor. - Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. - dodała i wróciła do swojego pokoju.
     - Nie mogłeś pogadać najpierw ze mną? - wyrzucił Jasperowi Beck. - Musiałeś jej powiedzieć. Teraz płacze przez ciebie. Rozbiłeś ją.
 - Tym razem nie ja. - odparł spokojnie Jasper i poszedł w kierunku pokoju księżniczki. Zapukał delikatnie w drzwi.
 - Odejdź. - usłyszał zachrypnięty głos. Zamiast wykonać polecenie otworzył ostrożnie drzwi. Eleanor siedziała na łóżku. Głowę ukryła w dłoniach?
 - Przepraszam. Pomyślałem, że musicie wiedzieć. - zaczął powoli. Eleanor podniosła głowę.
 - Cieszę się, że jego śmierć nie jest prawdą. Mój brat żyje. - uśmiechnęła się delikatnie - Tylko dlaczego się nie odezwał. Przecież widział, że cierpimy. Wiedział, że za nim tęsknie. - Jasper wyciągnął z kieszeni zdjęcie, które zabrał ze sobą i wręczył je księżniczce.
 - Zostało zrobione cztery miesiące po wypadku. - powiedział, kiedy księżniczka zabierała papier. Wpatrywała się w nie przez chwilę kiedy nagle jedna łza spadła z jej policzka rozpryskując się na fotografii. Ochroniarz usiadł koło niej i delikatnie pogładził jej włosy. Księżniczka oparła głowę na jego ramieniu i zamknęła oczy. Czuła się bezpiecznie. Tak naprawdę.

Nie za długi ale jest. :D
Tak widzę historię Roberta.
Dziękuję, za wszystkie miłe słowa w komentarzach przy
poprzednich rozdziałach.
Nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy.
Mam nadzieję, że i tym razem Was nie zawiodłam.

poniedziałek, 1 lutego 2016

Rozdział 6

ROZDZIAŁ 6
     W pewnym momencie drzwi ponownie się otworzyły. Gwałtowne wejście kogoś sprawiło, że księżniczka natychmiast odsunęła się od Beck'a. 
 - Eleanor ... - powiedział przybysz ale zamilkł nim nawet dokończył jej imię. Serce księżniczki zaczęło bić jeszcze szybciej. Do jej pokoju wszedł Jasper. Jego włosy były potargane i wilgotne. Mokra w niektórych miejscach była też jego koszulka. Wyglądał jednak bardzo świeżo. Jakby właśnie wyszedł spod prysznica.
     Tak właśnie było. Po tym co powiedział księżniczce wrócił do przydzielonego mu pokoju. Nie było to pomieszczenie duże, lecz wystarczające. Dzień jego pracy się skończył. Chociaż nie. Praca ochroniarza nigdy się nie kończy. Jedynym momentem wytchnienia jest sen, który w każdej chwili może zostać przerwany. Był zmęczony. Całe dnie na nogach, zero odpoczynku. Wziął więc w rękę luźne, szare dresy i biały T-Shirt i ruszył pod prysznic. Gorąca woda sprawiła, że od razu poczuł się lepiej. Ale tylko fizycznie. Wciąż myślał o tym co powiedział Len. Może był za ostry? Miała prawo dowiedzieć się czegoś o jego ojcu, ale mogła go zapytać. Prowadzenie śledztwa za jego plecami nie było konieczne. Wyrzuty sumienia jednak nie dawały mu spokoju. Nie bez powodu się mówi, że prysznic to najlepsze miejsce na rozmyślenia. Muszę z nią porozmawiać. Bez wahania wyszedł spod prysznica, szybko zakładając spodnie, koszulkę i niemal biegiem ruszył w kierunku sypialni księżniczki.
     - Jasper! Co ty tu robisz? - jako pierwsza odezwała się księżniczka.
 - To nic ważnego. Może zaczekać do jutra. - odpowiedział mężczyzna wycofując się na korytarz.
 - Nie! Zaczekaj. - dodała Eleanor idąc w kierunku ochroniarza. Beck spojrzał na nią zdziwiony. Przerwała ich pocałunek, żeby pogadać z tym gościem? Przecież on nawet nie jest już jej ochroniarzem. Po za tym Eleanor nigdy nie przejmowała się tym, że ktoś ją obserwuje podczas obściskiwania się z kimś innym. Wręcz przeciwnie. Chciała w ten sposób zwrócić uwagę. A tu nagle jakiś facet wchodzi do jej pokoju jak do swojego i przerywa im coś takiego!
 - Lenny? - wyjąkał w końcu Beck. Księżniczka jednak nie zwróciła na to większej uwagi.
 - O co chodzi? - zwróciła się do Jaspera.
 - Ja tylko ... - zaczął ale od razu przerwał. - Przepraszam. - powiedział łagodnie i wyszedł. Jak zwykle. Mówi coś i ucieka. Księżniczka jednak zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Odwróciła się do Becka.
 - Nie wiem dlaczego tu jesteś, ale w pewnym sensie nawet się cieszę. - powiedziała przygryzając wargę.
 - Tylko w pewnym sensie? - podszedł do niej i objął ją w pasie.

     Następnego dnia Jasper postanowił skupić się na pracy. I na Beck'u. Ten facet nie dawał mu spokoju. Korzystając chwili wolnego kiedy to Liam po raz kolejny flirtował z Willow postanowił sprawdzić dane dotyczące Beck'a. Od kiedy Ted Pryce został skazany nikt nie zajmował jego biura, nie było jeszcze nowego szefa ochrony. Dlatego też Jasper miał drogę wolną do komputera gdzie znajdowały się wszystkie informacje na temat osób z którymi kiedykolwiek spotkała się rodzina królewska. Nad znalezieniem chłopaka Eleanor nie musiał się wielce natrudzić. To co tam znalazłnie było ani trochę przydatne. Nie wierzę, że wrócił tutaj żeby być z Eleanor. Doskonale wiedział jak wyglądała sprawa z Beck'iem dzięki Liam'owi, który w pewnym sensie wspierał go w odzyskaniu księżniczki. Oprócz danych rzucił mu się jeszcze jeden drobiazg. Wiedział, że dom Beck'a znajdował się na wsi ale okazało się, że wynajmuje też mieszkanie niedaleko Londynu. Był bogaty. Ale po co komu mieszkanie i to w dodatku tak nie ciekawej okolicy. To zaintrygowało Jasper'a do tego stopnia, że postanowił to natychmiast sprawdzić.
 - Liam. - zwrócił się do księcia, który był zajęty rozmową ze swoją partnerką. Książę spojrzał na niego pytająco. - Nie będziesz teraz nigdzie wychodził?
 - Nie - odparł krótka Liam.
 - To dobrze mam coś do załatwienia. Wrócę za godzinę. - powiedział wychodząc z pałacu.

     Eleanor obudziła się obok Beck'a. Było w nim coś co kochała. Ranek spędzili na rozmowie i innych "zabawach".
 - Może jakaś impreza? - zapytała kiedy zbliżał się wieczór. Miała być to pewnego rodzaju próba. W  końcu powiedział, że zaakceptuje ją taką jaka jest.
 - Lenny... - zaczął. Po chwili zorientował się jednak jaki plan ma księżniczka. - W sumie czemu nie. - dokończył a księżniczka uśmiechnęła się szeroko. Może naprawdę ją zaakceptował ze wszystkimi jej wadami. Zaczęły się przygotowania na imprezę. Len wybrała oczywiście krótką, lekko pozłacaną sukienkę a do tego wysokie czarne szpilki ze złotymi ćwiekami. Już mieli wychodzić kiedy w korytarzu spotkali Jaspera. Mężczyzna był wyraźnie czymś podekscytowany.
 - Ty! Wiedziałeś! - ochroniarz wrzasnął w kierunku partnera księżniczka. Ten nie wiedział o co mu chodzi. - Wynająć mieszkanie tylko po to żeby nikt się nie dowiedział. Jak mogłeś patrzeć jej w oczy - tu rzucił przelotne spojrzenie w kierunku Eleanor - pocieszać gdy płakała wiedząc, że nic z tego nie było prawdą. - Beck w końcu zorientował się o co chodzi.
 - Ale jak? - zapytał zszokowany.
 - Nie wszystko można ukryć. - dodał ciszej Jasper.
 - Chwila! O czym wy mówicie? - wtrąciła się księżniczka.
 - Powiedz jej. - zwrócił się do Beck'a Jasper. Beck jednak pokręcił głową. - Chodzi o twojego brata. - zaczął spokojnie Jasper.
 - Liama? Co z nim? - zapytała się dziewczyna.
 - Nie o Liama. - kontynuował Jasper. - O Roberta. - dodał powoli obserwując uważnie Eleanor. Na jej twarzy było widać zarówno smutek jak i ciekawość, dlatego powoli kontynuował. To co miał właśnie powiedzieć zmieni wszystko. - On żyje!


Mała niespodzianka. Zamiast jutro nowy rozdział dzisiaj!
Mam nadzieję, że się spodoba.
Piszcie w komentarzach co o tym wszystkim sądzicie i jak myślicie co
wspólnego (w moim opowiadaniu) ze zniknięciem Roberta ma Beck.
Pozdrawiam. :)

Rozdział 5

ROZDZIAŁ 5

 - Wszystko w porządku? - Eleanor usłyszała za plecami znajomy głos. Odwróciła się w jego kierunku. Stał przed nią Jasper. Jak zwykle w garniturze, jednak musiał gdzieś zgubić krawat, ponieważ góra koszuli była niedbale pognieciona. Ten widok przypomniał jej urodziny. Krawatem zawiązał wtedy bramę w tunelach, żeby Mandy nie mogła uciec. Bolesne wspomnienia wróciły. Dwie osoby do których czuła coś więcej oszukały ją. Księżniczka zorientowała się, że tylko patrzyła na niego nie dając mu odpowiedzi.
 - Tak. Wszystko okej. - powiedziała zachrypniętym głosem. - Ted dostał to na co zasłużył.
 - Ulżyło ci z tego powodu. To dobrze. Musisz tylko pamiętać, że ...
 - Że Ted mógł mieć wspólnika. - przerwała mu - Pamiętam. Nie musisz się martwić. Nie jesteś już moim ochroniarzem. - powiedziała. Chłopakiem też nie, choć gazety myślą inaczej. 
 - Wiem. - odparł lekko zmieszany. Pierwszy raz usłyszała w jego głosie coś innego. Jakby bał się o czymś mówić. W sumie jego głos przypominał nieco moment kiedy powiedziała mu, że jak to wszystko się skończy ma wyjechać. Okej. Odpowiedział wtedy głosem pełnym ... tego co teraz. Smutek? Nie to było coś więcej. Na język cisnęło jej się to samo pytanie, które zadał jej przed chwilą. Wszystko w porządku? Według niej nie było. Ale zadając to pytanie wyjdzie na to, że jej zależy. Zależy? Nie mogło jej zależeć. Nie po tym wszystkim. - To ja już pójdę. - przerwał milczenie Jasper i ominął ją pewnym krokiem.
Po powrocie do pokoju wciąż nie mogła przestać myśleć. Coś było nie tak. Jedyną osobą, która mogła coś wiedzieć był jej brat. Nie czekając ani chwili poszła do pokoju Liam'a. W sypialni jednak nikogo nie było. W drodze powrotnej spotkała królową.
 - Mamo. Widziałaś może Liam'a? - zapytała.
 - Tak. Rozmawiałam z nim przed chwilą. Jest na dole. Rozmawia z Wilheminą. - To ta nowa dziewczyna Liam'a? Pomyślała księżniczka. Jak im zajmie pięć minut to przecież się nie obrażą.
 - Dzięki. - rzuciła w kierunku matki i ruszyła w kierunku salonu nie zwracając uwagi na to, że królowa jeszcze coś do niej mówiła. Książę znajdował się dokładnie tam gdzie widziała go Helena. Z dziewczyną.
 - Cześć - powiedziała z uśmiechem księżniczka. - Jestem Len. - przedstawiła się.
 - Willow. - odpowiedziała dziewczyna także się uśmiechając.
 - Miło mi cię w końcu poznać. - zwróciła się do niej a następnie skierowała wzrok na brata. - Mogę cię prosić na chwilę?
 - Jasne. - powiedział a następnie ściszył głos i zwrócił się do Willow. Po chwili pojawił się obok siostry.
 - Taka laska poleciała na ciebie? Jakim cudem?
 - Masz jakąś sprawę czy chcesz się ponabijać. Bo jeśli to drugie to może zaczekać. - powiedział odwracając się od siostry.
 - Dobra. Przepraszam. Wiesz może co się dzieje z Jasperem? - zapytała.
 - Nie no ludzie co z wami!? - podniósł głos - Najpierw Jasper pyta o ciebie. Jak się czujesz itp. a teraz ty pytasz o niego. Co ja encyklopedia uczuć jestem? Moglibyście pogadać to wszystko byście wiedzieli. - Gdyby to było takie proste. Pomyślała Len. Liam spojrzał na siostrę i pokręcił głową. - Wiem tylko, że chodzi o jego ojca. - Ojca? Nie wiedziała wiele o jego rodzicach. Właściwie tylko to, że mieszkają w Vegas i są, no cóż, kanciarzami jak to określił sam Jasper. Pytanie tylko czy to co mówił było prawdą.
 - Co z nim? - zapytała dociekliwie Eleanor.
 - Z kim? - spytał Liam.
 - No z jego ojcem.
 - Nie wiem. Wiesz jaki jest Jasper. Mówi tylko kiedy musi. - To była prawda. Od czasu aresztowania, które ona sprowokowała, mówił mało a od kiedy dowiedziała się o planie kradzieży jeszcze mniej. Tylko na początku był inny. Kiedy kazał jej chodzić po śniadanie, albo krytykował jej ubiór. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. To było tylko częścią planu. A może to był prawdziwy Jasper Frost?
 - Taaa. - mruknęła cicho księżniczka. Wie, że chodzi o jego ojca. To już coś. - Wiesz może jak nazywa się jego tata?
 - Pewnie Frost. - odpowiedział Liam wzruszając ramionami. Widać, że humor mu dopisywał.
 - Brawo panie detektywie! Nie wpadłabym na to. - powiedziała z ironią Eleanor.
 - Co ty byś beze mnie zrobiła. - dodał i poszedł do Willow. To byłby koniec rozmowy. Ale wciąż istnieje osoba, która może jej pomóc w śledztwie. Pan Hill! 
     Tak jak pomyślała tak zrobiła. James pomógł jej poszukać czegoś na temat rodziców Frost'a. Jednak jedyne co znaleźli było to, że niejaki Jonathan Frost siedział w więzieniu za bójkę w jednym z kasyn w Vegas.

     Minęły dwa dni a Eleanor nie dowiedziała się niczego nowego. Wychodziła właśnie z pokoju, kiedy wpadła na kogoś. Tym kimś był Jasper.
 - Ja właśnie do Waszej Wysokości.
 - Tak?
 - Nie musisz przeszukiwać internetu i baz danych, żeby dowiedzieć się o moim ojcu. - powiedział a księżniczka zastygła w bezruchu. Nie wiedziała co powiedzieć. - Pochodzi z Vegas. Lubi hazard i nie raz już za to siedział. Wyrzucił mnie z domu kiedy miałem trzynaście lat. Przez pięć lat mieszkałem u ciotki, a potem znalazłem prace jako ochroniarz w kasynie w którym najczęściej grał mój ojciec. Kiedy się o tym dowiedział wkurzył się jeszcze bardziej. Wtedy postanowiłem, że będę lepszy od niego. Niedawno słyszałem, że kręci się w Londynie. Nie wiem jeszcze co tu robi ale to tylko kwestia czasu. Czasami wystarczy zapytać. - skończył i odszedł. Po prostu odszedł. Eleanor stała jeszcze jakiś czas myśląc o tym co się przed chwilą wydarzyło. Wystarczyło zapytać. - Muszę się napić. - powiedziała do siebie wracając do pokoju. W barku wciąż miała schowany zapas alkoholi. Wzięła do ręki butelkę czystej i nie szukając nawet kieliszka wzięła łyk z butelki.
W pewnym momencie drzwi jej pokoju otworzyły się, a w nich pojawił się Beck. Księżniczka siedziała w fotelu dopijając alkohol. Zaraz, zaraz. BECK! Wyprostowała się natychmiast. Mężczyzna zmierzył ją wzrokiem i pokręcił głową. Podszedł bliżej i odebrał butelkę. Po chwili usiadł na fotelu obok wciąż obserwując księżniczkę. 
 - Przemyślałem sprawę. - przerwał ciszę Beck. - Nie mogę cię zmienić. Jesteś jaka jesteś i za to cię pokochałem. - Eleanor patrzyła na niego nie dowierzając. Zazwyczaj po narkotykach miała halucynacje. Czyżby już nawet alkohol sprawiał, że widzi to co nie istnieje. - Lenny. Powiedz coś. Przepraszam cię. - wyciągnął dłoń w jej stronę i pogładził po pliczku. Na jego dotyk zadrżała.
 - Nie wierzę. - powiedziała po chwili. - Po co przyjechałeś? Znowu chcesz się zabawić, a potem powiedzieć, że nie pasujemy do siebie, że mam się zmie.. - nie zdołała dokończyć zdania. Na swoich ustach poczuła jego. Jej mięśnie natychmiast się rozluźniły poddając się tym samym pocałunkowi.


Zachęcam do komentowania i udostępniania.
Im nas więcej tym większa frajda z pisania. :)