ROZDZIAŁ 8
- Muszę go zobaczyć. - wyjąkała w końcu Eleanor nie podnosząc głowy z ramienia Jaspera. Ten tylko spojrzał na księżniczkę.
- Nie widziałem się z nim jeszcze. - powiedział.
- Jak to? - zerwała się. - To skąd wiesz, że on żyje? - Jasper wyciągnął dokumenty włącznie z fałszywym dowodem.
- Nie widziałem się z nim jeszcze. - powiedział.
- Jak to? - zerwała się. - To skąd wiesz, że on żyje? - Jasper wyciągnął dokumenty włącznie z fałszywym dowodem.
- Dodatkowo reakcja Beck'a potwierdziła, że mam rację.
- Gdzie on jest? - zapytała księżniczka przeglądając wręczone jej dokumenty.
- Znalazłem to w jednym z mieszkań w starej dzielnicy. Wynajmuje je twój chłopak. - powiedział z bólem. Chłopak. Eleanor milczała dłuższą chwilę po czym powiedziała.
- Jedziemy tam. - wstała gwałtownie z łóżka sięgając krótką marynarkę. Jasper jednak nie ruszył się z miejsca. - Pośpiesz się. - ponagliła jednak ochroniarz wciąż nie zmieniał pozycji.
- Nie sądzisz, że najpierw trzeba powiedzieć Liam'owi i królowej? - powiedział powoli.
- Liam jest na randce a mama... Od jakiegoś czasu ciągle gdzieś jeździ i bawi się w berka z Cyrus'em. - odpowiedziała Eleanor - A teraz! Jedziemy! - powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju. Jasper nie miał wyboru. Musiał z nią jechać. Może będzie to okazja do rozmowy. Może mu wreszcie wybaczy.
Wyszli z pałacu. Jasper oddalił się na chwilę, aby podjechać samochodem pod wejście. Księżniczka usiadła z przodu.
- Jesteś pewna? - zapytał zatroskany Jasper.
- Tak. - powiedziała krótko i ruszyli. Było późno. Kiedy wyjechali z centrum Londynu w miejsce gdzie praktycznie nie było oświetlenia, serce księżniczki zaczęło bić szybciej z przerażenia. Spojrzała na Jaspera, który w skupieniu prowadził samochód, skręcając w odpowiednie uliczki. W końcu samochód zatrzymał się.
- To tutaj. - poinformował ochroniarz. Księżniczka powoli otworzyła drzwi samochodu. - Możemy wrócić tu kiedy indziej. - dodał jednak Eleanor wyszła z samochodu. To samo zrobił Jasper. Weszli do kamienicy. Smród z wnętrza odrzucił księżniczkę. Jak ludzie mogą tu mieszkać? Jak Robert może tu mieszkać? Stanęli przed drzwiami. Eleanor z nerwów wykręcała pasek sukienki we wszystkie strony. Jasper zapukał do drzwi. Nikt nie otworzył. Ochroniarz powtórzył tą czynność jednak wciąż nie było rezultatu. Nacisnął ostrożnie klamkę. Drzwi były otwarte. Pierwszy do środka wszedł Jasper. W razie konieczności będzie miała gdzie uciec. W salonie nic się nie zmieniło od południa. Z wyjątkiem tego, że na kanapie leżała teraz kurtka. Z głębszej części pokoju było słychać muzykę. Doszli tam a Eleanor stanęła w bezruchu. Był tam. Spojrzał na nią równie zszokowany co ona. Łzy po raz kolejny napływały jej do oczu.
- Lenny. - usłyszała tak dobrze znany jej głos, który po tym czasie przywrócił wspomnienia. - Skąd ty się tutaj wzięłaś? - spojrzał na nią czule a następnie nieco surowszym wzrokiem zmierzył jej partnera.
- Braciszku. - wyszeptała Eleanor i podeszła do Roberta wtulając się w niego. - Tęskniłam za tobą. - czuła się teraz jak mała dziewczynka.
- Nie rozumiem. Jak się dowiedziałaś? - zapytał książę kiedy Eleanor odsunęła się od niego.
- Ważniejszym pytaniem jest chyba dlaczego nie dałeś znaku, że żyjesz. Przecież widziałeś jak nam ciężko. Myślałam, że cię już nigdy nie zobaczę. Najpierw straciłam ciebie, później tatę. Właśnie tatę. Nie było cię nawet na pogrzebie. - zaczęła księżniczka.
- Byłem. - powiedział książę. - Ludzie potrafią się dobrze maskować. Po za tym ochrona na pogrzebie nie była pierwszej klasy. - dodał zerkając na Jaspera, który wciąż stał z boku obserwując sytuację.
- Jak to możliwe, że nikt cię nie rozpoznał? - zapytała Eleanor.
- Może usiądźmy. - powiedział książę wskazując kanapę. Tak też zrobili.
- Zostawię was samych. - odezwał się Jasper. Księżniczka odwróciła się w jego kierunku i skinęła głową.
- Twój chłopak? - zapytał ni stąd ni zowąd Robert.
- To długa historia ale nie. Powiedz lepiej dlaczego się ukrywałeś.
- Mój śmigłowiec zatonął. Nie bez powodu zresztą. Ktoś się do tego przyczynił.
- Wiem nawet kto. - powiedziała Len przypominając sobie spotkanie z mniemanym mordercą brata.
- Też wiem. Dlatego właśnie się nie pokazywałem. Wracając. Śmigłowiec zaczął spadać, zgłaszałem sytuację ale bez odzewu. W ostatniej chwili udało mi się wyskoczyć. Szczerze nawet nie pamiętam dokładnie jak to się stało. Człowiek w takiej sytuacji robi różne rzeczy. W każdym razie udało mi się dopłynąć do brzegu. Obudziłem się na plaży, niedaleko domu Beck'a. Poszedłem tam i poprosiłem o pomoc. Powiedziałem mu co się stało a on kazał mi się przespać. Tak zrobiłem. Rano usłyszałem w wiadomościach o mojej śmierci. Pierwszą myślą było to, że muszę do zadzwonić. Do ciebie Lenny. Ale później coś podkusiło mnie, żebym wykorzystał sytuację i sprawdził co ludzie będą dalej pisać. Dziecinne co nie? Beck załatwił mi mieszkanie tutaj. Z dala od centrum. W miejscu gdzie nie zamieszkał by książę. Jakiś czas później doszły do mnie wieści o tym, że popełniłem samobójstwo. Wiadome stało się wtedy dla mnie, że to naprawdę nie był wypadek. Zacząłem szukać i dotarłem do kolesia, który znał się na dronach. Poszperałem dalej, podpuściłem kilka osób i dowiedziałem się, że to on zatopił śmigłowiec z rozkazu pochodzącego z pałacu. Na początku myślałem, że to Cyrus, ale kiedy dotarło do mnie, że ma raka skreśliłem go z listy.
- Wiedziałeś, że jest chory? - wtrąciła się Eleanor.
- Ma się te znajomości. - kontynuował. - Ta sytuacja z tatą była najtrudniejsza. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem być przy was, ale to potwierdziło że przyszły morderca jest kimś z pałacu. Wszystko zmieniła informacja, że ty i Liam możecie nie być dziećmi taty. Jego śmierć. Właściwie to pogrzeb sprawił, że zacząłem myśleć, że za wszystkim stoi Ted Pryce. Jego zachowanie było bardzo dziwne wtedy. Nie chciałem jednak się ujawniać. Później ten ochroniarz - kiwnął głową w kierunku drzwi, którymi wyszedł Jasper. - zaczął prowadzić śledztwo. Sprawdzał wszystkie kamery i w końcu odkrył prawdę. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko. Po akcji na stadionie chciałem wrócić, ale nie wiedziałem jak. Po śmierci taty Beck miał sprawdzić co z tobą. Teraz też. Nie gniewaj się na niego bo to był mój pomysł. Lenny. Nawet nie wiesz jak mi przykro. - objął siostrę.
- Wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać. - siedzieli tak do pierwszej w nocy. Księżniczka opowiedziała bratu sytuację w pałacu, o ich matce, jak zaplanowali zemstę na Tedzie. - Wróć ze mną powiedziała kiedy skończyła.
- Nie mogę od tak wrócić. Najpierw muszę porozmawiać z mamą i Liam'em. Masz racje. Czas odzyskać dawne życie, ale nie dziś. - powiedział Robert. - Jedź do domu. Prześpij się a jutro - spojrzał na zegarek - dzisiaj - poprawił się - przyjedźcie razem.
- Dobrze - powiedziała Eleanor i uściskała brata - Cieszę się, że nic ci nie jest. - dodała i wyszła z mieszkania. Spodziewała się, że przed drzwiami spotka Jaspera, jednak go tam nie było. Zeszła na dół do samochodu. Otworzyła powoli drzwi.
- Tu jes... - przerwała kiedy zobaczyła, że ochroniarz śpi. Oparty był o fotel a jego twarz była zwrócona w jej stronę. Wyglądał tak spokojnie. Przyglądała mu się przez chwilę po czym zaczęła delikatnie szturchać jego ramię. - Jasper - powiedziała, a ten natychmiast się zerwał.
- Wracamy? - zapytał przecierając oczy. Księżniczka skinęła głową. - Wszystko wporządku? - dodał.
- Oczywiście. Mój brat żyje. - powiedziała z uśmiechem, po czym w myślach dodała A ty jesteś przy mnie.
- Gdzie on jest? - zapytała księżniczka przeglądając wręczone jej dokumenty.
- Znalazłem to w jednym z mieszkań w starej dzielnicy. Wynajmuje je twój chłopak. - powiedział z bólem. Chłopak. Eleanor milczała dłuższą chwilę po czym powiedziała.
- Jedziemy tam. - wstała gwałtownie z łóżka sięgając krótką marynarkę. Jasper jednak nie ruszył się z miejsca. - Pośpiesz się. - ponagliła jednak ochroniarz wciąż nie zmieniał pozycji.
- Nie sądzisz, że najpierw trzeba powiedzieć Liam'owi i królowej? - powiedział powoli.
- Liam jest na randce a mama... Od jakiegoś czasu ciągle gdzieś jeździ i bawi się w berka z Cyrus'em. - odpowiedziała Eleanor - A teraz! Jedziemy! - powiedziała stanowczo i wyszła z pokoju. Jasper nie miał wyboru. Musiał z nią jechać. Może będzie to okazja do rozmowy. Może mu wreszcie wybaczy.
Wyszli z pałacu. Jasper oddalił się na chwilę, aby podjechać samochodem pod wejście. Księżniczka usiadła z przodu.
- Jesteś pewna? - zapytał zatroskany Jasper.
- Tak. - powiedziała krótko i ruszyli. Było późno. Kiedy wyjechali z centrum Londynu w miejsce gdzie praktycznie nie było oświetlenia, serce księżniczki zaczęło bić szybciej z przerażenia. Spojrzała na Jaspera, który w skupieniu prowadził samochód, skręcając w odpowiednie uliczki. W końcu samochód zatrzymał się.
- To tutaj. - poinformował ochroniarz. Księżniczka powoli otworzyła drzwi samochodu. - Możemy wrócić tu kiedy indziej. - dodał jednak Eleanor wyszła z samochodu. To samo zrobił Jasper. Weszli do kamienicy. Smród z wnętrza odrzucił księżniczkę. Jak ludzie mogą tu mieszkać? Jak Robert może tu mieszkać? Stanęli przed drzwiami. Eleanor z nerwów wykręcała pasek sukienki we wszystkie strony. Jasper zapukał do drzwi. Nikt nie otworzył. Ochroniarz powtórzył tą czynność jednak wciąż nie było rezultatu. Nacisnął ostrożnie klamkę. Drzwi były otwarte. Pierwszy do środka wszedł Jasper. W razie konieczności będzie miała gdzie uciec. W salonie nic się nie zmieniło od południa. Z wyjątkiem tego, że na kanapie leżała teraz kurtka. Z głębszej części pokoju było słychać muzykę. Doszli tam a Eleanor stanęła w bezruchu. Był tam. Spojrzał na nią równie zszokowany co ona. Łzy po raz kolejny napływały jej do oczu.
- Lenny. - usłyszała tak dobrze znany jej głos, który po tym czasie przywrócił wspomnienia. - Skąd ty się tutaj wzięłaś? - spojrzał na nią czule a następnie nieco surowszym wzrokiem zmierzył jej partnera.
- Braciszku. - wyszeptała Eleanor i podeszła do Roberta wtulając się w niego. - Tęskniłam za tobą. - czuła się teraz jak mała dziewczynka.
- Nie rozumiem. Jak się dowiedziałaś? - zapytał książę kiedy Eleanor odsunęła się od niego.
- Ważniejszym pytaniem jest chyba dlaczego nie dałeś znaku, że żyjesz. Przecież widziałeś jak nam ciężko. Myślałam, że cię już nigdy nie zobaczę. Najpierw straciłam ciebie, później tatę. Właśnie tatę. Nie było cię nawet na pogrzebie. - zaczęła księżniczka.
- Byłem. - powiedział książę. - Ludzie potrafią się dobrze maskować. Po za tym ochrona na pogrzebie nie była pierwszej klasy. - dodał zerkając na Jaspera, który wciąż stał z boku obserwując sytuację.
- Jak to możliwe, że nikt cię nie rozpoznał? - zapytała Eleanor.
- Może usiądźmy. - powiedział książę wskazując kanapę. Tak też zrobili.
- Zostawię was samych. - odezwał się Jasper. Księżniczka odwróciła się w jego kierunku i skinęła głową.
- Twój chłopak? - zapytał ni stąd ni zowąd Robert.
- To długa historia ale nie. Powiedz lepiej dlaczego się ukrywałeś.
- Mój śmigłowiec zatonął. Nie bez powodu zresztą. Ktoś się do tego przyczynił.
- Wiem nawet kto. - powiedziała Len przypominając sobie spotkanie z mniemanym mordercą brata.
- Też wiem. Dlatego właśnie się nie pokazywałem. Wracając. Śmigłowiec zaczął spadać, zgłaszałem sytuację ale bez odzewu. W ostatniej chwili udało mi się wyskoczyć. Szczerze nawet nie pamiętam dokładnie jak to się stało. Człowiek w takiej sytuacji robi różne rzeczy. W każdym razie udało mi się dopłynąć do brzegu. Obudziłem się na plaży, niedaleko domu Beck'a. Poszedłem tam i poprosiłem o pomoc. Powiedziałem mu co się stało a on kazał mi się przespać. Tak zrobiłem. Rano usłyszałem w wiadomościach o mojej śmierci. Pierwszą myślą było to, że muszę do zadzwonić. Do ciebie Lenny. Ale później coś podkusiło mnie, żebym wykorzystał sytuację i sprawdził co ludzie będą dalej pisać. Dziecinne co nie? Beck załatwił mi mieszkanie tutaj. Z dala od centrum. W miejscu gdzie nie zamieszkał by książę. Jakiś czas później doszły do mnie wieści o tym, że popełniłem samobójstwo. Wiadome stało się wtedy dla mnie, że to naprawdę nie był wypadek. Zacząłem szukać i dotarłem do kolesia, który znał się na dronach. Poszperałem dalej, podpuściłem kilka osób i dowiedziałem się, że to on zatopił śmigłowiec z rozkazu pochodzącego z pałacu. Na początku myślałem, że to Cyrus, ale kiedy dotarło do mnie, że ma raka skreśliłem go z listy.
- Wiedziałeś, że jest chory? - wtrąciła się Eleanor.
- Ma się te znajomości. - kontynuował. - Ta sytuacja z tatą była najtrudniejsza. Nie masz pojęcia jak bardzo chciałem być przy was, ale to potwierdziło że przyszły morderca jest kimś z pałacu. Wszystko zmieniła informacja, że ty i Liam możecie nie być dziećmi taty. Jego śmierć. Właściwie to pogrzeb sprawił, że zacząłem myśleć, że za wszystkim stoi Ted Pryce. Jego zachowanie było bardzo dziwne wtedy. Nie chciałem jednak się ujawniać. Później ten ochroniarz - kiwnął głową w kierunku drzwi, którymi wyszedł Jasper. - zaczął prowadzić śledztwo. Sprawdzał wszystkie kamery i w końcu odkrył prawdę. Kolejne wydarzenia działy się zbyt szybko. Po akcji na stadionie chciałem wrócić, ale nie wiedziałem jak. Po śmierci taty Beck miał sprawdzić co z tobą. Teraz też. Nie gniewaj się na niego bo to był mój pomysł. Lenny. Nawet nie wiesz jak mi przykro. - objął siostrę.
- Wiesz, że nie potrafię się na ciebie gniewać. - siedzieli tak do pierwszej w nocy. Księżniczka opowiedziała bratu sytuację w pałacu, o ich matce, jak zaplanowali zemstę na Tedzie. - Wróć ze mną powiedziała kiedy skończyła.
- Nie mogę od tak wrócić. Najpierw muszę porozmawiać z mamą i Liam'em. Masz racje. Czas odzyskać dawne życie, ale nie dziś. - powiedział Robert. - Jedź do domu. Prześpij się a jutro - spojrzał na zegarek - dzisiaj - poprawił się - przyjedźcie razem.
- Dobrze - powiedziała Eleanor i uściskała brata - Cieszę się, że nic ci nie jest. - dodała i wyszła z mieszkania. Spodziewała się, że przed drzwiami spotka Jaspera, jednak go tam nie było. Zeszła na dół do samochodu. Otworzyła powoli drzwi.
- Tu jes... - przerwała kiedy zobaczyła, że ochroniarz śpi. Oparty był o fotel a jego twarz była zwrócona w jej stronę. Wyglądał tak spokojnie. Przyglądała mu się przez chwilę po czym zaczęła delikatnie szturchać jego ramię. - Jasper - powiedziała, a ten natychmiast się zerwał.
- Wracamy? - zapytał przecierając oczy. Księżniczka skinęła głową. - Wszystko wporządku? - dodał.
- Oczywiście. Mój brat żyje. - powiedziała z uśmiechem, po czym w myślach dodała A ty jesteś przy mnie.
Poznajcie "mojego" Roberta.
Piszcie co sądzicie na temat jego historii i rozdziału.
Pozdrawiam.
Piszcie co sądzicie na temat jego historii i rozdziału.
Pozdrawiam.
Super!:)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie mnie rozczuliło <3 Czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńZgrabnie to wymyśliłaś;) Ciekawe jak to się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam *.* fajnie, że wena Cię nie opuszcza ;)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać dalszych części :)
OdpowiedzUsuńKiedy następne opowiadanie ? ;)
OdpowiedzUsuńBędą dalsze rozdziały?:);)
OdpowiedzUsuń29 yrs old Human Resources Assistant IV Isabella Brosh, hailing from Saint-Jovite enjoys watching movies like Mysterious Island and Blacksmithing. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a Ferrari 250 SWB Berlinetta Competizione. Wiecej Bonusow
OdpowiedzUsuń