niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 4

ROZDZIAŁ 4 

     Zbliżała się północ. Noc była tego dnia wyjątkowo zimna. Minął już tydzień od wydarzeń na stadionie. Dzisiaj miał się odbyć proces Ted'a Pryce'a. Siedem dni zdawało się trwać wieki. Wreszcie wszystko się skończy. Tak naprawdę. Myślała Eleanor siedząc na balustradzie balkonu. Ubrana była tylko w cienką sukienkę dlatego przy każdym porywie wiatru zaczynała drżeć. Jednak był to przyjemny dreszcz. Świerze powietrze i widok ogrodów królewskich sprawiał, że czuła się zrelaksowana. Nie przeszkadzała jej nawet wszechogarniająca cisza w której jedynym słyszalnym dźwiękiem był szum wiatru. Cudownie.
     
Jasper także tej nocy nie mógł zasnąć. Jego jednak dręczyło coś innego. Doszły go słuchy, że jego ojca widziano w Londynie. W to miejsce mogło go sprowadzić tylko jedno. Dobra robota. Wiedział, jednak że w jego rodzinie nie istniało coś takiego jak legalna praca. On pierwszy zaczął pracować normalnie. Myślał wtedy, że wyszedł na prostą, że nie popełni błędu rodziców. Zapewne było by tak, gdyby nie poznał Samanthy i się w niej nie zakochał. Sprawa z diamentem wydawała się idealna. Gdyby wszystko było tak jak to zaplanowali byłby teraz pewnie na Karaibach razem z - tak jak mu się kiedyś wydawało - miłością swojego życia. A jednak jest tutaj. Jedna dziewczyna sprawiła, że porzucił wszystkie plany, a teraz jego ojciec może to wszystko zepsuć. Wiedział, że musi się z nim spotkać. Nie widzieli się od wielu lat. Trudno było mu jednak wyobrazić sobie tą sytuację. Jego dzieciństwo nie było łatwe. Ciągły strach, kłótnie, obecność ludzi zaangażowanych w niejedno przestępstwo. Nigdy im tego nie wybaczy. Wyjrzał przez okno. Księżyc był tak jasny, że aż oślepiał. Postanowił przejść się po ogrodach. Od kiedy został tu ochroniarzem, ogrody stały się jego miejscem wytchnienia. Dalekie od dawnych trosk. Założył więc marynarkę i ruszył przed siebie.
     Księżniczka w oddali usłyszała jakiś dźwięk. Podniosła się gwałtownie. W pałacu nikogo nie zauważyła. Odwróciła się w kierunku trawników znajdujących się za pałacem. W niewielkiej odległości od muru zobaczyła cień. Ktoś tam był. Wystraszyła się. Kto w środku nocy chodzi po dworze? Pomyślała jednak, że może być to jeden z ochroniarzy patrolujących tereny przy pałacowe. Posiedziała jeszcze kilka minut i wróciła do swojego pokoju.
 - Dzisiaj to się skończy. - powiedziała do siebie oddychając z ulgą.

     Ranek nastał szybciej niż można by się spodziewać. Równo w południe wszyscy mieli się stawić przed sądem. Jako pierwsza sypialnie opuściła królowa.
 - Rachel! - zawołała. Kobieta natychmiast pojawiła się przy niej. - Czy król jedzie z nami?
 - Tak, Wasza Wysokość. Wczoraj słyszałam jak mówił o rozprawie, a potem kazał podjechać samochodem pod samo wejście do pałacu.
 - Ciekawe co znowu wymyśli. - dodała cicho Helena. - Eleanor - zwróciła się do córki, która właśnie wyszła ze swojego pokoju. - Gotowa na dzisiaj?
 - Oczywiście.
 - Doskonale. Widziałam cię wczoraj na balkonie. Wszystko u ciebie w porządku? - zapytała podchodząc do księżniczki.
 - Chciałam trochę pomyśleć. Nie myślałam, że kiedyś to powiem ale samotność dobrze mi robi.
 -  Mówiąc o samotności. Co się wydarzyło między tobą a Jasperem Frost'em? Od spotkania w tunelu nie miałyśmy okazji porozmawiać.
 - Mamo! Proszę cię. Mówiłam ci już, że ja nie ....
 - Ale pojechałaś za nim na lotnisko. - przerwała jej królowa, zaś Eleanor spojrzała na nią zdziwiona. Skąd ona o tym wie? Helena wyczytała to z jej twarzy dlatego dodała:
 - Gazety wiedzą wszystko. Swoją drogą ładne zdjęcie.
 - Jakie zdjęcie? - księżniczka niemal wykrzyczała te słowa.
 - To na, którym cię obejmuje.
 - Niemożliwe! - Eleanor ruszyła biegiem w kierunku salonu gdzie zazwyczaj znajdowały się gazety w których była choćby wzmianka o rodzinie królewskiej. Sięgnęła pierwszą i oto było. Na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie na którym stoi wtulona w ochroniarza. Pod spodem znajdował się napis KSIĘŻNICZKA SKOŃCZYŁA Z TĘCZĄ? KIM JEST NOWY CHŁOPAK ELEANOR?Poniżej znajdował się sporej długości artykuł. Głównie było o jej imprezowym stylu życia oraz o Mandy. Księżniczkę sfotografowano w poniedziałek na lotnisku London Heathrow. Eleanor podbiegła do mężczyzny, a po krótkiej rozmowie jej towarzysz ujął ją w czułym uścisku. Czyżby był to nowy chłopak królewskiej córki? Mężczyzna na zdjęciu to prawdopodobnie były ochroniarz księżniczki, który teraz zajmuje się ochroną jej brata księcia Liam'a. Więcej informacji na temat tego romansu już wkrótce. Doczytała końcówkę i usiadła na fotelu. Od lat zmagała się z opiniami gazet. Wiedziała, że wiedzą wszystko, ale żeby pisać coś takiego. Co jeśli Jasper to widział? Co on sobie pomyśli?

     Zbliżała się dwunasta. Helena i jej dzieci siedzieli właśnie w limuzynie jadącej do londyńskiego sądu. Każde z nich było bardzo zdenerwowane. Nikt nie wiedział jaki wyrok zostanie wydany. Ale przecież mieli niepodważalne dowody. Kiedy dojechali na miejsce w oczy rzucił im się tłum ludzi. Było pewne, że tak będzie. Ludzie chcą wiedzieć. Wysiedli z samochodu. Królowa oczywiście skinęła głową w kierunku tłumu. Dobre wrażenie najważniejsze. W końcu udali się do środka, gdzie czekał już król Cyrus. Helena wymieniła z nim nieprzyjemne spojrzenie i tyle. Bliźniaki stanęły z boku a niedaleko nich miejsce zajęli ochroniarze. Jasper obserwował uważnie otoczenie. Dobrze wiedział, że nie muszą się niczego obawiać. W sądzie wszyscy są sprawdzani na wszystkie możliwe sposoby. Jednak coś nie dawało mu spokoju. Ted Pryce nie był sam. To już wiedzieli. W każdej chwili może się okazać, że jego partner będzie chciał zaatakować. Musi bronić księcia za wszelką cenę.
Niedługo potem zostali wezwani na salę sądową, gdzie ujrzeli dawnego szefa ochrony. Twarz miał opuchniętą co świadczyło, że na stadionie nieźle oberwał. Zmierzył wzrokiem wchodzącą na salę rodzinę królewską. Rozprawa rozpoczęła się. Wypytywano go o powód morderstwa, szczegóły jak tego dokonał. Z każdym słowem sprawiał większy ból rodzinie króla. Jasper z daleka widział, że Eleanor nie jest łatwo tego słuchać. Co miał jednak zrobić? Był tu tylko, żeby zapewnić bezpieczeństwo Liam'owi. Nie miał prawa tam podejść, żeby ją pocieszyć.
Rozprawa zakończyła się sukcesem. Ted Pryce został skazany za zdradę i morderstwo głowy państwa. Resztę życia spędzi w więzieniu. Po opuszczeniu budynku króla, królową i jej dzieci zalała fala pytań. Powtórka z rozgrywki. Tłum paparazzi, przepychający się jeden przez drugiego, błysk fleszy. Tym razem jednak przy księżniczce stał James Hill. Eleanor obejrzała się za siebie w poszukiwaniu brata. Zamiast niego ujrzała jednak jego ochroniarza, który zgrabnie odpychał innych od księcia. Jako pierwsza do limuzyny wsiadła królowa a zaraz za nią jej córka. Na księcia musiały zaczekać trochę dłużej bo to do niego chciało się dostać najwięcej osób. Kiedy już usiadł w samochodzie ruszyli do pałacu. Nikt nie chciał tego przyznać, ale po usłyszeniu wyroku kamień spadł im z serca. Być może Liam uważał, że bardziej sprawiedliwą karą byłaby śmierć jednak teraz Pryce będzie musiał żyć ze świadomością tego co zrobił. A to było chyba gorsze od śmierci.

Dziękuję za komentarze!
Mam nadzieję, że i tym razem Wam się spodoba.
Chcę też poinformować iż rozdziały będą pojawiać się rzadziej (co drugi/ trzeci dzień) z powodu
końca ferii.
Za zrozumiałość dziękuję i życzę miłego czytania. :)

piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 3

ROZDZIAŁ 3

     Eleanor wróciła do pałacu. Z Jasperem.
     W drodze powrotnej praktycznie nic nie mówili. Jasper był szczęśliwy, że przyjechała po niego. Może mam jeszcze szansę. Dawało mu to nadzieję. Od początku wiedział, że nie będzie jej łatwo wybaczyć tego co zrobił, ale tacy jak on łatwo się nie poddają. Musi jej pokazać, że mu na niej zależy. Wynagrodzić jej to wszystko.
     Eleanor poszła do swojego pokoju. To był ciężki dzień. Położyła się na łóżku rozmyślając o tym co się wydarzyło. Jeden dzień! Świat dowiedział się o tym kto zabił jej ojca, Jasper wyprowadził ją z zatłoczonego stadionu. Właśnie. Chronił mnie. pomyślała wspominając tym samym moment kiedy opuszczała dom Beck'a. Miała złamane serce, a tłum paparazzi nie dawał jej dojść do samochodu. Wtedy nie miał jej kto obronić. Beck nie wyszedł. A Jasper? Przecież nie jest już nawet jej ochroniarzem, a mimo wszystko jej nie zostawił. On cię kocha. To niemożliwe. Tacy jak on się nie zakochują. A może jednak?
     Tego wieczoru Eleanor nie była jedyną osobą, która nie mogła zasnąć. Ten dzień dręczył wszystkich. Nawet królową. Ta jednak miała inne zmartwienie. Jak udowodnić, że jej dzieci są też dziećmi króla? Cyrus! Ta podstępna świnia musiała to zrobić. Ale ona się nie poddaje. W końcu jest królową Angli! I nawet śmierć nie stanie jej na drodze.

     Ranek w pałacu mijał w miarę normalny sposób. Członkowie rodziny królewskiej zasiedli do śniadania w komplecie, tak jak to było jeszcze przed tymi wszystkimi intrygami. Było jakieś "przed"? Wszyscy, oprócz króla. Ten miał inne zajęcie. Od wczoraj uporczywie szukał śladu syna. TeamHelena nie może wygrać. To on jest królem.
     Po posiłku każdy rozszedł się w swoją stronę.
 - James Hill. Jak miło pana widzieć. - powiedziała z uśmiechem księżniczka w drodze do pokoju, gdzie czekał jej ochroniarz.
 - Widzę, że księżniczka ma dziś dobry humor. - odpowiedział również się uśmiechając.
 - Owszem! I mam propozycję. Wybieramy się dzisiaj do Paryża. Mam ochotę zaszaleć. - mężczyzna spojrzał na nią niemal ojcowskim wzrokiem - Oh! Nie martw się. Żadnych narkotyków. Przynajmniej na razie.
 - Cieszy mnie to. - powiedział z ulgą pan Hill. Eleanor weszła do pokoju.

     Przed udaniem się do swojego pokoju Liam zapukał jeszcze do drzwi pomieszczenia gdzie przebywał Jasper. Ochroniarz natychmiast otworzył.
 - Dobrze, że wróciłeś. - zwrócił się do niego książę.
 - Ta. - odparł krótko Jasper. O ile można było wogóle nazwać to odpowiedzią.
 - A więc, zgodnie z wolą mojej siostry wieczorem jedziemy, cytuję, zaszaleć do Paryża.
 - Paryż? - powiedział Frost marszcząc brwi.
 - Spokojnie. Nie będziesz musiał mnie pilnować. Będziesz mógł wypić kilka głębszych. Należy ci się.
 - Chyba jednak wolę mieć cię na oku.
 - Na pewno tylko mnie? - dodał z uśmiechem Liam.
    Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Eleanor wyjęła z garderoby czarną krótką sukienkę na ramiączkach. Na wierzch założyła białą marynarkę a całości dopełniały wysokie czarne szpilki. Wraca imprezowa księżniczka. Może nie do końca. Oszczędzimy dzisiaj skandali. Wyszła z pokoju przed którym czekał James. Księżniczka okręciła się prezentując strój.
 - Idealnie, Wasza Wysokość. - powiedział ochroniarz. - Gotowa?
 - Oczywiście. - odpowiedziała i ruszyli w kierunku limuzyny.
     W tym samym czasie Jasper czekał na księcia.
 - Możemy już jechać? - zapytał zniecierpliwiony ochroniarz.
 - Chwila! Która marynarka? - spytał pokazując ciemno granatową i szarą marynarkę.
 - Zachowujesz się jak baba. - podsumował sytuację Jasper.
 - Przestań. Wy ochroniarze nie macie tego problemu. Zawsze tak samo ubrani. A ja? To inna bajka. Jestem w końcu księciem. Z bajki. Książę z bajki. - powiedział Liam zachowując powagę, zaś Amerykanin przewrócił tylko oczami. - To która?
 - Szara? - odparł Jasper kręcąc głową niedowierzając, że to zrobił. Jednak był to chyba jedyny sposób aby książę ruszył swój królewski tyłek.

     
Po przyjeździe do Paryża rodzeństwo zrobiło oczywiście wielkie wejście. Teoretycznie nie mieli się czego obawiać. Lista osób wchodzących do klubu jest sprawdzana przez ochronę a księżniczka z bratem mają miejsca VIP gdzie i tak nikt po za nimi nie ma wstępu. Głośna muzyka, alkohol, tłumy przekrzykujących się ludzi. Eleanor była w swoim żywiole.
 - Wiem, że w czasach pana młodości nie było takich imprez - zwróciła się do ochroniarza - ale czasy się zmieniły.
 - Ma księżniczka rację - odparł James - W moich czasach były o wiele lepsze imprezy. - dodał a Eleanor tylko się zaśmiała. Usiadła obok brata na dużej skórzanej kanapie i wtedy zaczęła się zabawa.
Po opróżnieniu ze znajomymi drugiej butelki alkoholu nadszedł czas na tańce. Ten wieczór miał być najlepszym w ich życiu. Na straży całej sytuacji obok James'a Hill'a stał oczywiście Jasper. Dokładnie obserwował całe otoczenie. I ją. W tej chwili tuż przy młodszym ochroniarzu pojawił się Liam z dwoma kieliszkami wypełnionymi alkoholem. Jeden z nich wyciągnął w kierunku Frost'a.
Jasper tylko pokręcił głową.
 - No dalej! Należy ci się. - powiedział książę,
 - Jestem w pracy. - odparł na to Frost.
 - Z rozkazu Jego Wysokości Liama Księcia Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii daję ci wolne. - powiedział z powagą.
 - Nie ty mi płacisz.
 - Ale jestem twoim szefem.
 - Jesteś pewien, że to ty tu rządzisz? - dodał Jasper i odszedł w kierunku tłumu, który dobijał się do strefy VIP. 

środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2
 
  Księżniczka spojrzała na niego zaskoczona. Wyjechać? Naprawdę chce wyjechać?
 - Chciałeś odejść? Tak po prostu? Gdzie pójdziesz?
 - Daleko. Nie musisz się martwić, że gdzieś mnie spotkasz. - powiedział Jasper poprawiając torbę.
 - Chcesz wrócić do Vegas? - zapytała. Stamtąd pochodził. W każdym razie tak mówił. - Nie możesz tego zrobić. Musisz zrozumieć ...
 - Rozumiem. - przerwał jej - Doskonale rozumiem Len - zawahał się na chwilę - To znaczy Wasza Wysokość. - Len. Nazwał ją Len. Jedno słowo, zdrobnienie jej imienia a poczuła, że robi jej się gorąco. Czuła dokładnie to samo co parę godzin wcześniej, kiedy na stadionie chwyciła jego dłoń. Kiedy objął ją jakby w geście obronnym przed innymi ludźmi. Co się ze mną dzieje? - pomyślała.
 - Okej. Wyjedziesz. I co dalej? Zapomnisz o tym wszystkim? - wskazała na pałac.
 - Nie zapomnę. Nigdy. - powiedział i spojrzał na dziewczynę. Do oczu cisnęły się łzy. Bądź twardy powtarzał sobie. Nie zapomnę Ciebie - chciał powiedzieć jednak coś mu na to nie pozwalało.
 - Jasper! - usłyszeli znajomy głos. Liam szedł korytarzem w ich stronę. - Wybierasz się gdzieś? Jeśli na piwo to chętnie dołączę. - Zarówno Eleanor jak i Frost spojrzeli na niego.
 - Został ci już przydzielony nowy ochroniarz. - powiedział cicho Jasper.
 - Nowy? Przecież ty nim jesteś. - Liam wydawał się zdziwiony. Zapadła cisza. Po chwili odezwała się księżniczka.
 - Widzisz, Jasper nas opuszcza.
 - Słucham? - Liam prawie krzyknął - Po tym wszystkim chcesz wyjechać?
 - Wykonałem swoje zadanie. Zabójca waszego ojca został znaleziony. Z tego co wiem jest w szpitalu więziennym. Nic mnie już tu nie trzyma. - odparł ochroniarz. Nikt mnie tu nie trzyma - dodał w myślach. Nie spodziewał się tego wszystkiego co się tu wydarzyło. Nie spodziewał się, że się zakocha. Miał tylko zagrać ochroniarza, uwieść księżniczkę, ukraść diament i wrócić do domu. Zamiast tego zakochał się w tej upartej, zarozumiałej ale i pięknej dziewczynie.
 - Myślisz, że to koniec? Zawsze będzie ktoś kto będzie chciał nas pogrążyć. Potrzebni nam dobrzy ochroniarze. A ty ... - przerwał na chwilę Liam mierząc wzrokiem towarzysza rozmowy - No cóż. Pomimo wielu błędów jesteś najlepszym jakiego do tej pory miałem. - na te słowa Jasper prawie się uśmiechnął. Po raz pierwszy usłyszał pochwałę. Ktoś go wreszcie docenił. Chciał zostać. Bardzo. Wystarczyło by tylko jedno jej słowo.
     Zostań. Powtarzała w myślach Eleonor. Nie zostawiaj mnie.
     
Jasper spojrzał na zegarek.
 - Za godzinę mam samolot. Do widzenia! - powiedział i wyszedł. Wyszedł. Księżniczka spojrzała w kierunku zamykanych drzwi.
 - Jasper! - krzyknął jej brat i pobiegł za przyjacielem. Właśnie przyjacielem. Jasper zdecydowanie nim był. Każdy popełnia błędy. No może spanie z matką i chęć kradzieży nie jest czymś godnym pochwały, ale to co zrobił dla niego zdecydowanie sprawiło, że mógł go nazwać przyjacielem. Nie poddał się. Zrobił to o co go prosił. Nie mógł więc ich teraz tak po prostu zostawić.
     Eleanor stała jak wryta. Nie docierało do niej to co się właśnie wydarzyło. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły. Serce zabiło jej mocniej. Do pałacu wszedł jednak tylko jej brat.
 - Pojechał. - powiedział i usiadł na kanapie znajdującej się w korytarzu. Chwilę później dołączyła do niego też Eleanor. Nic jednak nie powiedziała. - Wiesz, że gdybyś go poprosiła, żeby nie jechał, gdybyś dała mu szansę to by tu został? - kontynuował Liam - On cię kocha Len. - dodał po chwili. Ale czy ja go kocham? zadała to pytanie w myślach.
 - James! - zawołała i za rogiem pojawił się ochroniarz księżniczki. - Musimy gdzieś jechać! - dodała i ruszyła w kierunku drzwi za którymi nie dawno zniknął Jasper.

     Po około piętnastominutowej podróży znajdowali się na lotnisku. Pojawienie się tam członka rodziny królewskiej wzbudziło zainteresowanie. Eleanor dumnym jak zwykle krokiem. Znając życie za chwile zjawi się tu tłum dziennikarzy. W końcu po co księżniczka miałaby przyjechać na publiczne lotnisko.
 - Przepraszam. Lot do Las Vegas. - zapytał James. Kobieta coś mu odpowiedziała. - Tam. - wskazał tłum ludzi stojących w kolejce do odprawy. W tłumie wychwyciła znajomą sylwetkę. Natychmiast ruszyła w tamtym kierunku.
 - Jasper. - odezwała się łagodnym tonem.
     To ona.
 -
Co tu robisz, Wasza Wysokość?
 - Nie zostawiaj mnie. Proszę. - powiedziała ze łzami w oczach. - Straciłam Roberta i tatę. Nie mogę stracić też ciebie. To co mówiłam. To nie prawda. Nie chcę żebyś wyjeżdżał. Nigdy nie chciałam. Znasz mnie. Mówię różne rzeczy, które w większości nie mają sensu. Proszę. - powiedziała i tym razem jedna łza wyrwała się i popłynęła jej po policzku.
     Jasper nie wiedział co powiedzieć. Zamiast tego po prostu ją przytulił.
 - Wrócę. Pod jednym warunkiem. - powiedział kiedy odsunął się od księżniczki.
 - Tylko nie licz na seks. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Co dziwniejsze, Jasper także wykrzywił usta jakby się uśmiechając.


Dziękuję za komentarze! :)
     

wtorek, 26 stycznia 2016

Rozdział 1

Krótkie info:
Akcja opowiadania rozgrywa się w momencie zakończenia drugiego sezonu. Ten fan-fiction będzie dotyczył mojego wyobrażenia trzeciego sezonu. Głównym wątkiem będzie oczywiście Jaspenor, ale nie zabraknie też innych bohaterów.
Miłego czytania!

ROZDZIAŁ 1

     Eleanor spojrzała na Jaspera odpychającego tłum paparazzi. W jego ramionach czuła się bezpiecznie choć nigdy nie chciała tego przyznać. Na siłę chciała zapomnieć o tym co było między nimi. To nic nie znaczyło. Szantażował mnie, spał z moją matką, chciał mnie okraść! Powtarzała to sobie za każdym razem kiedy widziała jego twarz.
     Uczucia Jaspera nabierały na sile z każdym dniem. Słowa wypowiedziane przez księżniczkę dzień wcześniej zabolały go. Łzy napływały do oczu na samą myśl o tym. Miał wyjechać. Zostawić ją. Sama tego chciała. Spojrzał na nią i odepchnął mężczyznę, który błysnął fleszem aparatu prosto w twarz Eleanor. Musiał ją ochronić. Ten ostatni raz.
     Przed stadionem czekała limuzyna. Eleanor weszła do środka i rozsiadła się wygodnie. Ręce wciąż trzęsły jej się na wspomnienie o tym co właśnie się wydarzyło. Zbójca jej ojca, rodzic jej przyjaciółki, przyjaciel - jakby się mogło wydawać - rodziny leży teraz na środku stadionu bity i kopany przez zwolenników monarchii, przez ludzi, którzy szanują pamięć o wielkim królu. Rodzinny biznes. - pomyślała.
 - Jasper! - krzyknęła, kiedy zobaczyła że były ochroniarz nie wsiada do samochodu. Mężczyzna spojrzał na nią.
 - Jedźcie do pałacu. Zaraz tam będę. - powiedział i zamknął drzwi limuzyny. Kiedy samochód odjechał ruszył w kierunku stadionu. To co tam się działo przechodziło wszystko. Wściekły tłum pragnący zemsty. Ted Pryce. Sam był sobie winny. Był zdrajcą. Dlaczego? O początku był dla Jaspera mentorem. Osobą, która wiedziała kim był wcześniej. Osobą, która dała mu szansę. A teraz? Jasper mimo swych grzechów ma zaufanie rodziny królewskiej, a człowiek który przez lata chronił ich domu okazał się zdrajcą. Gorszym niż ja. Nagle usłyszał krzyk. Jego źródło znajdowało się blisko. Rozejrzał się dookoła. Nic. Wydawało mi się. Ruszył w kierunku tłumu, aby pomóc swoim kolegom i policji opanować ludzi. Krzyki nienawiści, odgłosy uderzeń przeszywały jego uszy. Wszystko zlewało się ze sobą. Mimo tego usłyszał jednak jedno zdanie "On ma broń!"
 
  Wiadomość z ostatniej chwili! Na stadionie gdzie odbyć miał się mecz na cześć króla Simona padły strzały. Rozszerzyła się panika, ludzie starają się uciec z tamtąd jak najprędzej nie zważając na nic. Na razie nie mamy doniesień czy ktoś został ranny ani kto jest sprawcą. Wszyscy z rodziny stali przed telewizorem słuchając wiadomości.
 - To moja wina - odezwał się Liam - trzeba to było załatwić w inny sposób.
 - Jak? Gdyby nie to któreś z nas byłoby trupem. - powiedziała Eleanor wtulając się brata.
 - Jedno wiemy na pewno. Ted Pryce już nikomu nie zagraża. - do rozmowy dołączyła królowa.
 - Nie słyszałaś wiadomości mamo? Ktoś tam ma broń! Ktoś strzelał! - Liam wstał zdenerwowany. Ktoś mógł nie żyć przez niego. Co jeśli zabiją Ted'a. Jak ja to powiem Ophelii?
Nagle w pałacu rozległ się dźwięk otwieranych w pośpiechu drzwi.
 - Poziom pierwszy zagrożenia! Trzeba obstawić drzwi i bramę! - krzyknął Jasper do innych ochroniarzy. Eleanor odczuła ulgę kiedy go zobaczyła. Po usłyszeniu w telewizji, że padły strzały różne myśli krążą po głowie i o dziwo pierwszą jaka jej przyszła wtedy do głowy była Co jeśli to Jasper jest ranny? Ale nic mu nie było. Stał tutaj razem z innymi rozdzielając obowiązki ochrony. Chwilę później obok Liama, Eleanor i Heleny pojawił się pan Hill.
 - Co się dzieje? - zapytała królowa.
 - Na razie nic nie jest pewne. Są podejrzenia, że Ted Pryce nie działał sam i, że wciąż planują atak na rodzinę królewską. - odparł James.
 - Czyli, że to jeszcze nie koniec. - wtrąciła księżniczka. W tej chwili do salonu wkroczył Cyrus, który z nienawiścią spojrzał na Helenę.
 - Cyrus! Tu się ukrywasz! - zawołała królowa. - Gdzie one są? - zapytała już nieco ciszej.
 - O czym ty mówisz kobieto? Zginęły ci jakieś kolczyki?
 - Ty już dobrze wiesz o czym mów.... - nagle przerwał jej męski głos.
 - Bramy obstawione. Na razie jest bezpiecznie. Jednak proszę nie wychodzić z pałacu. Nawet do ogrodu. - powiedział Jasper i ruszył w kierunku drzwi. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. Tam mieli czas na przemyślenie dzisiejszego dnia.

     Po godzinie Eleanor postanowiła się przejść. Co prawda nie mogła wychodzić ale pałac jest na tyle duży, że można spokojnie po nim spacerować. Kiedy zeszła na dół zobaczyła dobrze jej znaną postać. Tym razem jednak ubraną inaczej. Eleganckie spodnie zastąpiły luźne jeansy, biała koszulę, granatowy T-shirt, a marynarkę czarna bluza. Przez ramię miał przewieszoną torbę sportową.
 - Jasper! - zawołała księżniczka. - Co się dzieje? Gdzie się wybierasz?
 - Spełniam twoją prośbę. - odpowiedział ze smutkiem w oczach. Eleanor spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nie wiedziała o co mu chodzi. Mężczyzna zorientował się, że nie zrozumiała dlatego dokończył. - To już prawie koniec. Wyjeżdżam. Tak jak prosiłaś. 

---
To by było tyle na początek. Jeżeli Wam się spodoba to będę pisała dalej, bo mam jeszcze kilka pomysłów.
Jeśli wkradły się jakieś błędy to przepraszam i proszę o zwrócenie mi uwagi.
Pozdrawiam