środa, 27 stycznia 2016

Rozdział 2

ROZDZIAŁ 2
 
  Księżniczka spojrzała na niego zaskoczona. Wyjechać? Naprawdę chce wyjechać?
 - Chciałeś odejść? Tak po prostu? Gdzie pójdziesz?
 - Daleko. Nie musisz się martwić, że gdzieś mnie spotkasz. - powiedział Jasper poprawiając torbę.
 - Chcesz wrócić do Vegas? - zapytała. Stamtąd pochodził. W każdym razie tak mówił. - Nie możesz tego zrobić. Musisz zrozumieć ...
 - Rozumiem. - przerwał jej - Doskonale rozumiem Len - zawahał się na chwilę - To znaczy Wasza Wysokość. - Len. Nazwał ją Len. Jedno słowo, zdrobnienie jej imienia a poczuła, że robi jej się gorąco. Czuła dokładnie to samo co parę godzin wcześniej, kiedy na stadionie chwyciła jego dłoń. Kiedy objął ją jakby w geście obronnym przed innymi ludźmi. Co się ze mną dzieje? - pomyślała.
 - Okej. Wyjedziesz. I co dalej? Zapomnisz o tym wszystkim? - wskazała na pałac.
 - Nie zapomnę. Nigdy. - powiedział i spojrzał na dziewczynę. Do oczu cisnęły się łzy. Bądź twardy powtarzał sobie. Nie zapomnę Ciebie - chciał powiedzieć jednak coś mu na to nie pozwalało.
 - Jasper! - usłyszeli znajomy głos. Liam szedł korytarzem w ich stronę. - Wybierasz się gdzieś? Jeśli na piwo to chętnie dołączę. - Zarówno Eleanor jak i Frost spojrzeli na niego.
 - Został ci już przydzielony nowy ochroniarz. - powiedział cicho Jasper.
 - Nowy? Przecież ty nim jesteś. - Liam wydawał się zdziwiony. Zapadła cisza. Po chwili odezwała się księżniczka.
 - Widzisz, Jasper nas opuszcza.
 - Słucham? - Liam prawie krzyknął - Po tym wszystkim chcesz wyjechać?
 - Wykonałem swoje zadanie. Zabójca waszego ojca został znaleziony. Z tego co wiem jest w szpitalu więziennym. Nic mnie już tu nie trzyma. - odparł ochroniarz. Nikt mnie tu nie trzyma - dodał w myślach. Nie spodziewał się tego wszystkiego co się tu wydarzyło. Nie spodziewał się, że się zakocha. Miał tylko zagrać ochroniarza, uwieść księżniczkę, ukraść diament i wrócić do domu. Zamiast tego zakochał się w tej upartej, zarozumiałej ale i pięknej dziewczynie.
 - Myślisz, że to koniec? Zawsze będzie ktoś kto będzie chciał nas pogrążyć. Potrzebni nam dobrzy ochroniarze. A ty ... - przerwał na chwilę Liam mierząc wzrokiem towarzysza rozmowy - No cóż. Pomimo wielu błędów jesteś najlepszym jakiego do tej pory miałem. - na te słowa Jasper prawie się uśmiechnął. Po raz pierwszy usłyszał pochwałę. Ktoś go wreszcie docenił. Chciał zostać. Bardzo. Wystarczyło by tylko jedno jej słowo.
     Zostań. Powtarzała w myślach Eleonor. Nie zostawiaj mnie.
     
Jasper spojrzał na zegarek.
 - Za godzinę mam samolot. Do widzenia! - powiedział i wyszedł. Wyszedł. Księżniczka spojrzała w kierunku zamykanych drzwi.
 - Jasper! - krzyknął jej brat i pobiegł za przyjacielem. Właśnie przyjacielem. Jasper zdecydowanie nim był. Każdy popełnia błędy. No może spanie z matką i chęć kradzieży nie jest czymś godnym pochwały, ale to co zrobił dla niego zdecydowanie sprawiło, że mógł go nazwać przyjacielem. Nie poddał się. Zrobił to o co go prosił. Nie mógł więc ich teraz tak po prostu zostawić.
     Eleanor stała jak wryta. Nie docierało do niej to co się właśnie wydarzyło. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły. Serce zabiło jej mocniej. Do pałacu wszedł jednak tylko jej brat.
 - Pojechał. - powiedział i usiadł na kanapie znajdującej się w korytarzu. Chwilę później dołączyła do niego też Eleanor. Nic jednak nie powiedziała. - Wiesz, że gdybyś go poprosiła, żeby nie jechał, gdybyś dała mu szansę to by tu został? - kontynuował Liam - On cię kocha Len. - dodał po chwili. Ale czy ja go kocham? zadała to pytanie w myślach.
 - James! - zawołała i za rogiem pojawił się ochroniarz księżniczki. - Musimy gdzieś jechać! - dodała i ruszyła w kierunku drzwi za którymi nie dawno zniknął Jasper.

     Po około piętnastominutowej podróży znajdowali się na lotnisku. Pojawienie się tam członka rodziny królewskiej wzbudziło zainteresowanie. Eleanor dumnym jak zwykle krokiem. Znając życie za chwile zjawi się tu tłum dziennikarzy. W końcu po co księżniczka miałaby przyjechać na publiczne lotnisko.
 - Przepraszam. Lot do Las Vegas. - zapytał James. Kobieta coś mu odpowiedziała. - Tam. - wskazał tłum ludzi stojących w kolejce do odprawy. W tłumie wychwyciła znajomą sylwetkę. Natychmiast ruszyła w tamtym kierunku.
 - Jasper. - odezwała się łagodnym tonem.
     To ona.
 -
Co tu robisz, Wasza Wysokość?
 - Nie zostawiaj mnie. Proszę. - powiedziała ze łzami w oczach. - Straciłam Roberta i tatę. Nie mogę stracić też ciebie. To co mówiłam. To nie prawda. Nie chcę żebyś wyjeżdżał. Nigdy nie chciałam. Znasz mnie. Mówię różne rzeczy, które w większości nie mają sensu. Proszę. - powiedziała i tym razem jedna łza wyrwała się i popłynęła jej po policzku.
     Jasper nie wiedział co powiedzieć. Zamiast tego po prostu ją przytulił.
 - Wrócę. Pod jednym warunkiem. - powiedział kiedy odsunął się od księżniczki.
 - Tylko nie licz na seks. - powiedziała i uśmiechnęła się lekko. Co dziwniejsze, Jasper także wykrzywił usta jakby się uśmiechając.


Dziękuję za komentarze! :)
     

5 komentarzy:

Spodobał Ci się rozdział?
Zostaw po sobie ślad dodając komentarz.
To dla mnie olbrzymia motywacja!